Bitter Root i etno gothic: o nienawiści, która zamienia ludzi w potwory. Recenzja

„Bitter Root” wygląda jak typowy akcyjniak o łowcach potworów. Jednak gdy pomyślisz o kontekście, postrzeganie albumu zaczyna się zmieniać. W tle jest widmo Czerwonego Lata i masakry z Tulsy. Bohaterowie leczą, zamiast zabijać. Metafora działa pełną mocą.

Bitter Root i etno gothic: o nienawiści, która zamienia ludzi w potwory. Recenzja

Na pierwszy rzut oka „Bitter Root” wydany przez Shock Comics to opowieść o grupie bohaterów walczących z plagą demonów. Pod spodem jest jednak drugie dno: Harlem lat 20, echo „Red Summer” z 1919 roku i widmo Tulsy z 1921 roku. To kontekst, który zmienia perspektywę. Komiks pyta nie tylko o to “kto wygra bójkę?”, ale przede wszystkim “co zrobić z nienawiścią, która zmienia ludzi w demony?”. To pierwszy tom serii Davida F. Walkera, Chucka Browna i Sanforda Greene’a.

Walka z potworami wysuwa się oczywiście na pierwszy plan. Bohaterami opowieści są Sangeryowie - ciemnoskóra rodzina parająca się dawnymi praktykami zielarskimi. W walce z demonami posługują się nie tylko miksturami, rytuałami i wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenie, ale także siłą. Walczą z Jinoo, czyli ludźmi zjedzonymi przez nienawiść, którzy fizycznie zmieniają się w demony. To głównie biali, np. członkowie Ku Klux Klanu. Bohaterowie spierają się o metody: leczyć czy zabijać. Okazać miłosierdzie czy zamknąć sprawę bez powrotu. 

Rysunki Sanforda Greene’a są ekspresyjne i dynamiczne. Ostry montaż kadrów pcha akcję do przodu - tu cały czas coś się dzieje. Kolory Sofie Dodgson i Rico Renziego są intensywne i wyraziste.

„Bitter Root” wpisuje się w nurt etno gothic. To gotyk zakorzeniony nie tyle w zamczyskach, co w doświadczeniach konkretnej wspólnoty: we wspomnieniach rodzinnych, folklorze, „domowej” magii i pieśniach. Motywy rootworku i afrykańsko-amerykańskich praktyk leczniczych nadają historii sens dosłowny: „korzeń” jako lekarstwo i korzenie jako dziedzictwo. Zło nie znika po wbiciu kołka — wymaga odtrucia i pracy, czasem mozolnej, mało widowiskowej. 

Kontekst Czerwonego Lata i masakry z Tulsy jest tu ważny. „Bitter Root” nie rekonstruuje tamtej nocy, ale sugeruje wprost, że demony nie znikają po pożarze. Nienawiść ma długi okres półtrwania i wraca, jeśli nie zostanie uleczona. Komiks ma zaskakująco aktualny wydźwięk - rasizm i ksenofobia są dziś na ustach wszystkich, nawet w Polsce. Można iść dalej w tę symbolikę - czy to przypadek, że komiks ukazał się we wrześniu, w miesiącu który w kraju nad Wisłą ma szczególne znaczenie? Opowieść nie daje jednak wykładu - pokazuje bohaterów i ich argumenty. 

Twórcy wybrali pulpę, bo dzięki niej o ciężkich sprawach da się mówić z energią. Zamiast bezpiecznego dystansu mamy pytanie o cenę i sens. Potwór nie jest „tam” — bywa „tu”, a my często współtworzymy jego narodziny. Decyzja Sangereyów, by leczyć zamiast zabijać, nie jest ckliwym kompromisem. Przypomina upartą pracę u podstaw, w której liczą się rytuały, praktyki i wspólnota. Wchodzisz w ten świat dla akcji, wychodzisz z pytaniem, co naprawdę zjada nas dziś.

Seria zdobyła uznanie i nagrody, a jej język wyszedł poza bańkę komiksową. To dobra wiadomość dla nowych czytelników: tom pierwszy działa samodzielnie, a jednocześnie otwiera większą opowieść. Dostajesz spójnych bohaterów, czytelne dylematy i kilka haczyków na przyszłość. Jeśli spodoba Ci się tempo i klimat, możesz iść dalej. Jeśli zatrzymasz się na tej odsłonie — nie poczujesz, że kupiłeś tylko preludium.

Czy to historia o Ameryce sprzed wieku? Tak, ale aktualna także dzisiaj. Mówi o mechanizmach, które nie starzeją się z upływem czasu. Zaprasza do zabawy, ale prosi o empatię. I nie pozwala udawać, że demony to zawsze ktoś inny. W tym świecie potwór rodzi się z decyzji, by przestać widzieć człowieka. Terapia jest trudna, ale możliwa.

[Współpraca recenzencka] Egzemplarz komiksu otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Shock Comics. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię i nie czytał tekstu przed publikacją.