Jakub Rebelka i Gus Moreno: When I Lay My Vengeance Upon Thee #1. Opinia o komiksie

Jakub Rebelka i Gus Moreno: When I Lay My Vengeance Upon Thee #1. Opinia o komiksie

Jak być może wiecie z publikowanych na łamach bloga newsów, w styczniu 2025 r. za Oceanem pojawiła się pierwsza część komiksu “When I Lay My Vengeance Upon Thee” autorstwa Gusa Moreno, do którego rysunki wykonał nasz rodak - Jakub Rebelka. Jestem po lekturze zeszytu i mogę się z Wami podzielić swoimi wrażeniami.

“When I Lay My Vengeance Upon Thee” (co można tłumaczyć mniej więcej jako “Kiedy wywrę na tobie swoją zemstę”) to komiks wydany nakładem Boom! Studios. Jest to nowa seria, której pierwszy zeszyt ukazał się w styczniu 2025 r. Można go kupić w sklepie Atom (21 zł), ale trudno go upolować, bo schodzi na pniu. Jest też dostępny w Książkach Play w wersji cyfrowej (kosztuje 22 zł). Ja skorzystałem z tego drugiego rozwiązania i nadal poluję na papierową wersję. Prawdopodobnie wcześniej lub później komiks ukaże się też na polskim rynku.

Komiks opowiada o opętaniach i egzorcyzmach. Mamy tu dwóch głównych bohaterów - ojca Barrerę oraz ojca Stygiana. Obaj mają swoje “za uszami”. Pierwszy z nich został odstawiony na boczny tor za spowodowanie śmierci dziecka, drugi - preferuje dość kontrowersyjne i niezgodne z oficjalną linią Watykanu (aczkolwiek skuteczne) metody prowadzenia egzorcyzmów. Za swoje przewinienie Barrera zostaje przeniesiony do innej parafii… to znaczy - zesłany na wyspę Puerto Cristina, gdzie ma zostać uczniem Stygiana (którego poprzedni uczeń popełnił samobójstwo).

Na tym etapie o samym Barrerze nie dowiadujemy się zbyt wiele, bo akcja skupia się głównie na drugim bohaterze. Aczkolwiek komiks ma mocne wejście, bo zaczyna się właśnie od śmierci dziecka. Załamany Barrera dowiaduje się od kardynała Glantona, że zostanie wysłany na wspomnianą wyżej wyspę, by pomóc w pracy Stygianowi. Stygiana poznajemy natomiast w momencie prowadzenia śledztwa w sprawie opętania pewnej dziewczyny. Odwiedza swojego kolegę po fachu, który przekonuje go, że większośc opętań to zwykłe choroby psychiczne lub symulacje osób, które chcą skupić na sobie uwagę. Nie daje się jednak zwieść tym słowom, bo ma podejrzenia, że…

Stop. Nie będę więcej zdradzał, bo jeśli kupicie ten dość krótki zeszyt (28 stron), to popsuję Wam frajdę płynącą z lektury. Generalnie, w pierwszej części autorzy przedstawiają nam głównych bohaterów oraz ich metody działania. Więcej o fabule dowiemy się z kolejnych części. Drugi zeszyt z opowieścią o egzorcystach będzie miał swoją premierę w lutym. Łącznie seria będzie się składać z pięciu numerów.

Skupmy się zatem na pracy Jakuba Rebelki, bo jest to główny powód dla którego sięgnąłem po ten zeszyt. Rebelka to utalentowany i płodny polski artysta, którego prace mogliście podziwiać ostatnio na przykład w “Cyberpunku 2077: XOXO” (Egmont), “W ostatnim dniu Howarda Phillipsa Lovecrafta” (Kultura Gniewu), czy komiksach publikowanych we wznowionym “Relaxie”.

W komiksie “When I Lay My Vengeance Upon Thee” Jakub Rebelka ponownie wykonał naprawdę porządną robotę. Przedsmak jego prac macie już na okładce i kadrach opublikowanych dookoła tekstu. Ten nieco surrealistyczny styl doskonale pasuje do konwencji horroru i buduje napięcie. Szczególnie do gustu przypadła mi mimika twarzy oraz kadry, w których rysownik delikatnie załamuje perspektywę obiektów na drugim planie (scena w mieszkaniu księdza). Podobny zabieg zastosował też w komiksie “Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta”. Zresztą, warto dokładnie przyglądać się obrazkom, bo właśnie na drugim planie można znaleźć czasami ciekawe smaczki.

W mojej opinii styl Rebelki doskonale pasuje do scenariusza Gusa Moreno. Jest gęsto, ponuro i mrocznie, a kolory są stonowane. Jeśli podobał się Wam Rebelka w “Ostatnim dniu H.P. Lovecrafta”, to tu macie podobny klimat. W odróżnieniu do kolorowego i jaskrawego “Cyberpunka 2077: XOXO”.

Trudno mi oceniać historię po pierwszym zeszycie, który stanowi zaledwie wprowadzenie do całej opowieści. Na razie zapowiada się jednak świetnie i na pewno sięgnę po kolejne zeszyty (także ze względu na tematykę, którą lubię). Wydaje mi się, że może to być jeden z ciekawszych komiksów, jakie ukażą się w Stanach poza mainstreamowymi gigantami (Marvel czy DC). Warto zwrócić uwagę na tę publikację i jeśli posługujecie się jako tako językiem angielskim sięgnąć po oryginalne wydanie.

Na marginesie zwróćmy uwagę na ceny komiksu. W Atomie papierowa wersja kosztuje 21 zł, a kolejne zeszyty można zamówić w preorderze za 19 zł. Tymczasem cyfrowa wersja jest droższa (!) o złotówkę. Co prawda, jeśli macie tablet o przekątnej ekranu około 10 cali, to czyta się to całkiem fajnie (zaczynam się przekonywać do tego rozwiązania), ale nadal nie mogę pogodzić się z faktem, że za cyfrowy nośnik płaci się więcej niż za papierowe wydanie. O tempora, o mores!