Król rozpustników. Księga I. Brugeas i Toulhoat. Recenzja komiksu
Paryż, końcówka XII wieku. Rządy Filipa Augusta, czasy Ryszarda Lwie Serce. Ważne zmiany na mapie Europy i wielka polityka, którą znamy z kart podręczników do historii. Ale z oficjalnych przekazów nie dowiemy się wszystkiego. W cieniu królów działali ludzie, którzy nierzadko decydowali o szali zwycięstwa. To nie fikcja – król rozpustników istniał naprawdę.
Scenarzysta Vincent Brugeas mówi wprost: „nie wymyśliłem króla rozpustników. Zajęła się tym historia. Ów przydomek określa pozostającego w cieniu sługę pierwszych Kapetyngów – człowieka z gminu na usługach królów.” A ponieważ o prawach rządzących w zaułkach średniowiecznego Paryża wciąż niewiele wiadomo, autor postanowił dać upust swojej fantazji i opowiedzieć nam, jak mogło wyglądać „od zaplecza” starcie Filipa Augusta z Ryszardem Lwie Serce. Wyszło mu to wyśmienicie!
Średniowieczny Paryż, podobnie jak inne europejskie miasta, był rozwarstwiony społecznie. Na górze łańcucha pokarmowego zasiadał król, niżej duchowieństwo i arystorkacja. Później byli mieszczanie i biedota. W wizji Brugeasa, była jeszcze jedna warstwa, która pozostawała w cieniu. Do niej zaliczali się m.in. król rozpustników czy król żebraków. To oni w rzeczywistości rozstawiali pionki na planszy. W porozumieniu z tajnymi stowarzyszeniami działającymi wśród kupców.
O Maurze zwanym po prostu “smutnym panem” wiadomo niewiele. Ma dwóch oddanych przyjaciół i zarządza siecią domów publicznych w Paryżu. Po jednym z incydentów, do jakiego dochodzi w burdelu, wściekły bohater łaknie zemsty. Jego pech polega na tym, że podejmuje pochopną decyzję, która może zagrozić całemu królestwu. W ten sposób wplątuje się w intrygę, która zachwieje jego pozycją i status quo w podziemnym światku. A w jego fachu nie ma miejsca na błędy. Sępy czekają na najmniejsze potknięcie królewskiego zausznika, by poszerzyć swoje strefy wpływów. I nie zawahają się przed niczym, by osiągnąć swój cel.
Perfekcyjnie napisany scenariusz, który zaskakuje czytelnika ciągłymi zwrotami akcji. Gwarantuję Wam, że nie będziecie w stanie przewidzieć, jak potoczą się losy bohaterów opowieści. Na scenie pojawi się co prawda sporo postaci, ale bez obaw - autor będzie je wprowadzał sukcesywnie. To właśnie jedna z zalet tego komiksu - nie ma tu dróg na skróty. Ale też i przegadanych dymków niczym u Jeana Dufaux. Komiks czyta się płynnie i lekko, mimo iż liczy grubo ponad 450 stron. Choć nie zdarza mi się to za często w przypadku tak opasłych tomów, to pochłonąłem tego “grubasa” w jeden wieczór.
Niemała w tym zasługa wyśmienitych ilustracji Ronana Toulhoata. Choć początkowo mogą sprawiać wrażenie nieco chaotycznych i niedokładnych, to im dalej w las, tym kunszt artysty robi coraz większe wrażenie. Ten komiks w dużej mierze opowiadany jest obrazem - czasami przez kilka kartek nie uświadczycie żadnego dymku. A ramek narracyjnych z tekstem prawie w ogóle tu nie ma. Jest za to dużo scen bitewnych, pojedynków w ponurych zaułkach Paryża, “pocztówek”, na których świetnie oddano detale architektoniczne, czy ówczesne stroje i uzbrojenie.
Album stanowi pierwszą księgę opowiadającą historię króla rozpustników, ale także zamkniętą opowieść, która wieńczy napoczęte tu wątki. Zarówno dopisek “Księga I”, jak i epilog oraz posłowie sugerują, że nie jest to ostatnie słowo autorów. Już tylko dla formalności dodam, że album został elegancko wydany. W twardej oprawie, na kredowym papierze i w powiększonym formacie.
Z czystym sumieniem polecam wszystkim, którzy szukają dobrej lektury. To frankofońska perełka dla fanów powieści historycznych. I zarazem komiks, po którym już zawsze będziecie patrzeć inaczej na filmy czy książki osadzone w średniowiecznej Francji. A za dodatkową rekomendację niech posłuży fakt, że Wydawnictwo Lost In Time zdecydowało się na wznowienie tego albumu. Nie robi się dodruków komiksów, które nie schodzą na pniu.
[Współpraca reklamowa] Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od Wydawnictwa Lost In Time. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.