Mglisty Wymiar. Richard Corben. Recenzja komiksu

Przed Wami recenzja komiksu „Mglisty Wymiar” Richarda Corbena – autora m.in. kultowej okładki albumu „Bat Out of Hell” Meat Loafa. Początkowo dziwny i “plastelinowy” komiks z każdą stroną zachwyca coraz bardziej, pokazując unikalny styl mistrza fantasy i grozy.

Mglisty Wymiar. Richard Corben. Recenzja komiksu

Na “Mglisty Wymiar” czaiłem się już od pewnego czasu, ale jakoś nigdy nie było okazji, by go zakupić. Zmotywowało mnie same wydawnictwo Kultura Gniewu, które wprowadziło ostatnio promocje pakietowe i dorzuciło ten komiks do jednego z zestawów. Kiedy tylko trafił w moje ręce, przyjrzałem się okładce i styl rysownika wydał mi się dziwnie znajomy. Nie bardzo mogłem jednak skojarzyć skąd. Teraz już wiem, że Corben był autorem okładki albumu „Bat Out of Hell” Meat Loafa. W 2001 roku magazyn „Q” umieścił ją na 71. listy „Stu najlepszych okładek płyt wszech czasów”. Corben malował też m.in. dla Jima Steinmana („Bad for Good”) i flirtował z plakatami filmowymi („Phantom of the Paradise”). 

Kiedy pierwszy raz otworzyłem „Mglisty Wymiar” Richarda Corbena, byłem nieco zaskoczony. Ten świat wydał mi się dziwny, pusty i trochę zbyt sterylny. Karykaturalne postacie wyglądały jakby były ulepione z plasteliny, a kolory miały nienaturalną głębię. Nie wiedziałem, czy to w ogóle do mnie trafi. Z każdą kolejną stroną zaczynałem się jednak przyzwyczajać. Co więcej, świat wykreowany w głowie Corbena zaczął mnie coraz bardziej fascynować.

Kim był Richard Corben?

Richard Corben to amerykański rysownik, którego nazwisko wielu czytelników kojarzy z  fantastyki i grozy. Zaczynał w latach 70. w magazynach takich jak „Creepy” czy „Eerie”, później stworzył komiks uważany dziś za kultowy - „Den” w „Heavy Metal”. To ponoć właśnie tam rozwinął swój charakterystyczny styl: masywne postacie, specyficzne światło i kolory, które dawały efekt niemal trójwymiaru. W późniejszych latach rysował też dla Marvela i DC, a najwięcej uznania przyniosła mu współpraca z Mignolą przy Hellboyu (“Lichwiarz”), za którą dostał nagrodę Eisnera. W 2018 roku został uhonorowany Grand Prix na festiwalu w Angoulême.

O czym jest „Mglisty Wymiar”?

Głównym bohaterem jest nieco naiwny i głupkowaty Tugat – wojownik, który trafia do dziwnego świata pełnego trupojadów, kuszących księżniczek i zdradliwych postaci. Początkowo “Mglisty Wymiar” wygląda na klasyczną opowieść fantasy, ale szybko okazuje się, że każda przygoda jest alegorią – o ciele, które prędzej czy później zawodzi, o sile, która nie zawsze wystarcza, i o mgle, która wszystko zasłania. 

Fabuła nie jest liniowa, raczej epizodyczna – napisana niczym pod magazynowe historie. Taka forma może się na pierwszy rzut oka wydawać nieco chaotyczna, ale wcale tak nie jest - sceny łączą się w jedną spójną opowieść. W „Mglistym Wymiarze” wyraźnie widać, jak autor świetnie łączy groteskę, grozę i rubaszny humor. Raz śmiejemy się z nieporadności Tugata, innym razem przeraża nas trupia wizja.

Styl i rysunek

Postacie u Corbena wyglądają nietypowo: są masywne, jakby ulepione z plasteliny, ich ciała są przesadnie wymodelowane i karykaturalne. A przy tej karykaturalności autor sporo epatuje erotyką. Na początku nie wiedziałem, czy to mnie przekonuje, ale zmieniłem zdanie po kilku stronach, dochodząc do wniosku, że właśnie to nadaje komiksowi charakteru. 

Kolory i światło grają tu ogromną rolę - sprawiają wrażenie zbyt nasyconych. Świat wygląda niczym diorama lub “fotorealistyczne” gry komputerowe z lat 90-00. Wiecie, te puste przestrzenie, surowe, brutalistyczne budynki itp. Ale to tylko pierwsze wrażenie, które zaciera się w trakcie lektury. Mgła, od której pochodzi tytuł, sprawiła, że całość ma klimat zawieszonego snu. I to właśnie wciągnęło mnie najbardziej – kiedy przestałem szukać realizmu, doceniłem ten specyficzny klimat.

Dlaczego warto sięgnąć po ten komiks?

Przede wszystkim dlatego, że to ostatnie duże dzieło Corbena. Jeśli ktoś zna go z „Heavy Metal” albo z „Hellboya”, znajdzie tu wiele znajomych elementów (dodam też, że Mike Mignola napisał wstęp do komiksu). Ale nawet jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z jego twórczością, „Mglisty Wymiar” działa jako samodzielna historia. 

Po drugie, to komiks nietypowy wizualnie. Na tle innych albumów fantasy wygląda inaczej – dziwnie, miejscami nawet groteskowo, ale właśnie dzięki temu zostaje w pamięci. I wreszcie – to komiks, który potrafi zaskoczyć. Ja zaczynałem z dystansem, a skończyłem z przekonaniem, że to jedna z ciekawszych komiksowych historii.

Corben zaczynał od amatorskich animacji, które pachniały snem i pożądaniem, a skończył na historii, gdzie mgła jest i scenerią, i metaforą przemijania. Jeśli Meat Loaf jechał na motorze przez cmentarz, to Tugat wędruje przez cmentarz świata. Polecam „Mglisty Wymiar” nie tylko fanom fantasy. To komiks, który można czytać jako przygodę, ale też jako testament artysty, który przez całe życie badał, co kryje się pod powierzchnią naszych snów i koszmarów.