Pod drzewami, gdzie nikt nie widzi. Recenzja
Wydawnictwo Shock Comics wypuszcza kolejne komiksy zgodnie z dewizą zawartą w swojej nazwie - szokujące. Nie inaczej jest z najnowszą publikacją pod tytułem “Pod drzewami, gdzie nikt nie widzi” autorstwa Patricka Horvatha i Hassana Ostmane-Elihaou. Niech Was tylko nie zwiedzie okładka. To komiks o psychopatach i tylko dla dorosłego czytelnika!
Kiedy myślę o kryminałach z antropomorficznymi postaciami to do głowy przychodzi mi głównie “Blacksad”. Być może są też inne, ale jakoś nie mogę ich na szybko wywołać z pamięci. To skromne zestawienie powiększy teraz niedźwiedzica Sam zamieszkująca niewielkie, senne miasteczko Woodbroock. O ile jednak “Blacksad” to opowiadanie o perypetiach kociego detektywa, to tym razem stajemy po drugiej stronie prawa. Sam jest bowiem psychopatką, która morduje swoje ofiary według określonego rytuału, a następnie zakopuje w lesie.
Sam, podobnie jak większość psychopatycznych morderców, ukrywa swoją ciemną stronę. Zgodnie z dewizą “nie paskudź we własnej gawrze”, niedźwiedzica wyjeżdża na gościnne występy do pobliskiej metropolii. Tam wybiera ofiarę, dokonuje mordu i wraca do Woodbroock. Mieszkańcy miasteczka ją uwielbiają, bo na co dzień to fajna i uczynna sąsiadka. Nikt jej o nic nie podejrzewa do czasu, gdy dochodzi do morderstwa w mieście. Rusza śledztwo. Wszyscy stają się nieufni i zwracają przeciwko sobie. Sam wpada w panikę - ktoś zaczął mordować na jej terytorium. Teraz ją złapią!
Komiks o Sam, oprócz ciekawego scenariusza, wyróżnia się jeszcze jedną kwestią - oprawą graficzną. Mówiąc wprost: na pierwszy rzut oka kompletnie nie pasuje ona do tematyki komiksu. Gdyby pobieżnie przekartkować tę publikację (nie trafiając przy tym na drastyczniejsze sceny) można by pomyśleć, że to komiks dla małych dzieci. Przytulne misiaki, kotki, pieski i kaczorki przyodziane w ludzkie ciuchy paradują sobie wesoło po kadrach komiksu. Całość utrzymana jest w beztroskiej, pastelowej kolorystyce.
Zabieg antropomorfizacji w połączeniu z dziecinną stylistyką i optymistycznymi kolorami robi niesamowite wrażenie w kontrze do tematyki komiksu. Bo wiecie, taki “Blacksad” też niby opowiadał o zwierzakach, ale utrzymany był w klimacie noir i od pierwszego kadru wiadomo było, że to nie jest bajka dla dzieci. Niemniej po kilku stronach lektury zaczynamy wsiąkać w klimat Woodbrook i owa antropomorfizacja przestaje nas intrgować. Innymi słowy, wcale nie przeszkadza w odbiorze komiksu.
Ale “Pod drzewami, gdzie nikt nie widzi” wyróżnia się z tłumu nie tylko rysunkami. Samo opowiadanie to też kawał solidnego kryminału. Myślę, że obroniłby się też z “normalnymi” rysunkami. Co więcej, wyrażę może kontrowersyjną tezę na temat przywoływanego tu “Blacksada”. Niektóre opowieści o kocim detektywie nie wybijają się przecież ponad przeciętność swoją fabułą, ale odbiór całości podbija niesamowita oprawa graficzna.
Czy komiks “Pod drzewami, gdzie nikt nie widzi” to zatem pozycja wybitna? Nie. Czy jest do dobry kryminał? Jak najbardziej. To solidne opowiadanie z przemyślanym scenariuszem i ciekawą oprawą graficzną. Na pewno wyróżniające się z tłumu. Na razie jest to one-shot, ale niewykluczone, że autorzy wrócą jeszcze do Woodbroock. Cena nie jest wygórowana (komiks wydany jest na miękko), więc jeśli lubicie opowieści o mordercach, to polecam tę pozycję Waszej uwadze.
[Współpraca recenzencka] Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Shock Comics. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.