“Radiant Black” #3 “Galeria złoczyńców”. Recenzja komiksu

W trzeciej części „Radiant Black” dostajemy widowiskowy przegląd wrogów i kilka mocnych potyczek, które coraz mocniej wpływają na prywatne życie bohaterów. Higgins prowadzi historię pewną ręką, zanurzając to wszystko w rytmie współczesności: streamów, komercji, kryptowalut, NFT i jutuberów.

“Radiant Black” #3 “Galeria złoczyńców”. Recenzja komiksu

„Radiant Black” w trzecim tomie kontynuuje zanurzone we współczesnym, cyfrowym świecie przygody Marshalla i Nathana. Streamingi, jutuberzy, komercja, pieniądze z kryptowalut i NFT, wszystko to tworzy tło opowieści, jednocześnie wpływając na decyzje podejmowane przez bohaterów. Kyle Higgins ze współpracownikami celnie komentują dzisiejszą rzeczywistość, choć oczywiście przygody trykociarzy dalekie są od realizmu. 

W trzecim tomie zatytułowanym “Galeria złoczyńców” dostajemy przegląd przeciwników i kilka widowiskowych starć. Nie jest to jednak zestaw doraźnych potyczek bez skutków. Marshall coraz częściej zderza się z tym, że błyskawiczne decyzje i szybkie zwycięstwa mają długi ogon. Każde starcie coś nadkrusza: relacje, zaufanie, poczucie, kim właściwie jest pod maską. Ten tom nie próbuje nas zaskoczyć wielkim „eventem” - raczej cierpliwie dokręca śrubę w życiu prywatnym bohaterów.

Bo trzeba zaznaczyć, że autorzy prowadzą przez niego równocześnie duet Marshall–Nathan. Po głośnych wydarzeniach z wcześniejszych zeszytów łatwo byłoby jednego z nich odsunąć, ale tak się nie dzieje. Postacie wciąż odbijają się od siebie, a ich decyzje się przenikają. Momentami miałem wrażenie, że twórcy nie bardzo mogą się zdecydować kto ma być w końcu głównym bohaterem. Obaj mają coś do stracenia i każdy inaczej rozumie odpowiedzialność. Dla mnie to kluczowa kwestia, która przyciąga mnie do lektury i sprawia, że komiks jest wciąż nieprzewidywalny. 

Tom trzeci ma też fajny „przystanek” w postaci odcinka o Radiant Yellow. Ten rozdział to zabawa strukturą i czasem, z równoległymi liniami narracyjnymi. Dostajemy historię o wyborach i o tym, jak życie potrafi “wykonać koziołka”. Dla wielu czytelników może to być najmocniejszy punkt tego zbioru.

„Radiant Black” dalej łączy popkulturowe skojarzenia z własnym stylem. Mamy tu ślady „Power Rangers” i „Trona”, ale to tylko subtelne echa. Seria dawno temu znalazła swój rytm i teraz pewnie nim gra. Strona wizualna nadal robi robotę. Styl Marcelo Costy i gościnnych rysowników operuje prostą, klarowną geometrią, a energię budują rytm kadrów i światło. Kostiumy Radiantów są czytelne i zapamiętywalne, a sceny akcji - czytelne.

Polskie wydanie Non Stop Comics zbiera zeszyty #13–18 plus perełkę o Radiant Yellow. To zamknięta porcja historii, dobra na wejście albo na podtrzymanie kontaktu z serią, jeśli czytaliście wcześniejsze tomy. Trzeci „Radiant Black” nie przewraca stolika, ale bardzo sprawnie dokłada cegły do większej opowieści. Dla mnie to jedna z dwóch serii superbohaterskich, które wciąż śledzę z ciekawością. Drugą jest “Rogue Sun”. Jeśli macie po uszy niekończących się epopei bohaterów Marvela i DC, ale nadal tęsknicie za trykociarzami, to zarówno “Radiant Black”, jak i “Rogue Sun” stanowią bardzo ciekawą alternatywę.

[Współpraca recenzencka] Egzemplarz komiksu otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Non Stop Comics. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię i nie czytał tekstu przed publikacją.