„W imieniu Polski Walczącej” #1. „Zamach na Kutscherę”. Recenzja komiksu

Na blogu biorę na warsztat serię „W imieniu Polski Walczącej”. Zaczynamy od numeru pierwszego, czyli komiksu „Zamach na Kutscherę”. Przyzwoicie napisany i realistycznie narysowany album, wydaje się w sam raz dla młodzieży, która chce w przystępny sposób poszerzyć wiedzę o historii AK.

„W imieniu Polski Walczącej” #1. „Zamach na Kutscherę”. Recenzja komiksu

Seria „W imieniu Polski Walczącej” to projekt, do którego będę wracał na blogu. Kolejne zeszyty opiszę sukcesywnie, zaczynając od „Zamachu na Kutscherę — 1 lutego 1944”. To krótka, dynamiczna opowieść o jednej z najsłynniejszych akcji Armii Krajowej. Sławomir Zajączkowski pisze w prosty i sensacyjny sposób, prowadząc czytelnika przez przygotowania, napięcie na ulicach i finał akcji. Krzysztof Wyrzykowski ilustruje realistycznie, z wyczuciem miejsca i czasu. Dzięki temu komiks czyta się płynnie, a tło historyczne nie przytłacza, tylko porządkuje fakty.

Franz Kutschera był SS-Brigadeführerem i dowódcą SS oraz policji w okupowanej Warszawie. Po objęciu funkcji pod koniec 1943 roku zaostrzył terror: codzienne łapanki, publiczne rozstrzeliwania, obwieszczenia z listami zakładników. Armia Krajowa wydała na niego wyrok i przygotowała zamach jako działanie odwetowe i prewencyjne. Chodziło o przerwanie fali egzekucji, osłabienie aparatu przemocy i pokazanie, że podziemie potrafi uderzyć w najwyższych funkcjonariuszy. Operację przeprowadziły oddziały Kedywu AK w Alejach Ujazdowskich w centrum miasta.

Mocną stroną komiksu jest klarowna konstrukcja. Autorzy unikają zbędnych dygresji, a kolejne sceny płynnie się zazębiają. To ważne, bo komiks jest krótki i musi działać jak sprawna sekwencja filmowa. Dialogi są zwięzłe, a narracja nie męczy. W efekcie młodszy czytelnik dostaje historię, którą da się „połknąć” w jeden wieczór i zapamiętać główne punkty akcji.

Warstwa graficzna opiera się na realistycznym rysunku. Wyrzykowski dobrze radzi sobie z proporcjami, ruchem i czytelnością kadrów. Sceny w ruchu nie gubią dynamiki, a miasto nie jest tylko dekoracją. To rzemiosło, które działa w komiksie historycznym szczególnie dobrze, bo nie przerysowuje zdarzeń.

Nie ma tu fajerwerków formalnych ani rewolucji w opowiadaniu. To klasyczna, przystępna narracja. W tym przypadku to zaleta. „Zamach na Kutscherę” opisany jest wprost, przystępnie, bez komplikacji, a jednocześnie nie spłaszcza tematu. Dla młodzieży to bezpieczny start, który może zachęcić do sięgnięcia po książki historyczne i kolejne komiksy z serii. Atutem wydania są też dodatki - dołączona wkładka historyczna i konsultacje ekspertów.

Jeśli szukacie pozycji do szkolnej biblioteczki albo chcecie w prosty sposób przypomnieć sobie realia konspiracji i akcji bojowych AK, to dobry wybór. A ja wracam do serii „W imieniu Polski Walczącej” i w najbliższych dniach opiszę na blogu kolejne części.

[Współpraca recenzencka] Egzemplarz komiksu otrzymałem bezpłatnie od Instytutu Pamięci Narodowej. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię i nie czytał tekstu przed publikacją.