Czasem. Grzegorz Janusz, Marcin Podolec. Recenzja komiksu

Czasem. Grzegorz Janusz, Marcin Podolec. Recenzja komiksu

Ile razy w dzieciństwie budowaliście sobie domki z poduszek, koców czy prowizoryczne szałasy, w których ukrywaliście się przed światem, tworząc własny, alternatywny wszechświat? Ile razy, wchodząc do tych tajemniczych zakamarków, czuliście, że przenosicie się do innego wymiaru, gdzie upływ czasu nie ma żadnego związku z tym, co dzieje się poza Waszą kryjówką? Czasem rzeczywistość bywa nie do zaakceptowania w swojej surowej formie. Czasem dobrze jest mieć miejsce, w którym można wziąć oddech — nie tylko fizyczny, lecz przede wszystkim psychiczny. Bywa jednak, że spełnione marzenia potrafią sprowadzić na nas więcej szkody niż pożytku. Czasem warto uważać na to, czego pragniemy. Czasem lepiej uciekać od samego „czasem”…


Tymczasem wydawnictwo Kultura Gniewu, świętując swoje 25-lecie, ponownie oddało nam w ręce znakomitą historię duetu Grzegorz Janusz i Marcin Podolec. Pierwsze wydanie komiksu „Czasem”, w zielonej miękkiej okładce, ukazało się w 2011 roku i solidnie wstrząsnęło polską sceną komiksową. Opowieść zdobyła wówczas Orient Mena za najlepszy polski komiks 2011 roku, a rok później zgarnęła główną nagrodę na MFKiG. Najnowsza edycja została wzbogacona o twardą, pomarańczową okładkę oraz kilka dodatkowych stron szkiców i rysunków.

Jednakże nie okładką komiks stoi, a wnętrzem, które po przeczytaniu całości powala na kolana.

Fabuła wciąga w psychiczny mrok już od pierwszych stron. 35-letni Adam Ostatko wraz z żoną wprowadza się do świeżo kupionej willi, która najlepsze lata ma za sobą — podobnie jak ich małżeństwo. Wieloletnia rutyna kompletnie wygasiła w tym związku resztki namiętności i ciepła. Podczas kolejnej sprzeczki przy urządzaniu nowego gniazda Adam przypadkiem odkrywa, że w domu znajduje się pokój, w którym czas płynie całkowicie inaczej niż w pozostałej części budynku. Godzina, doba, tydzień spędzone w tym tajemniczym pomieszczeniu odpowiadają ledwie mignięciu czasu poza „kanciapą”. To „darmowe” drugie życie staje się dla Adama nieograniczonym skarbcem czasu.

Znużony egzystencją, sfrustrowany, wycieńczony, patrzący z jawną odrazą na swoją żonę, Adam marzy wyłącznie o spokoju absolutnym. Jego pragnienie przybiera formę małej, zapomnianej klitki bez okien, z drzwiami zatrzaskującymi się z przeraźliwą szczelnością. I tu zaczyna się przewrotny dar od losu, który okazuje się najcięższym brzemieniem. Początkowa fascynacja przeradza się stopniowo w psychologiczny koszmar. Z pozoru niewinna ucieczka zmienia się niczym w heroinowe uzależnienie. Adam wykorzystuje swoje odkrycie nie po to, by naprawić własne życie czy uratować relacje z żoną, lecz by bezkarnie uciekać — od rozmów, odpowiedzialności, konieczności bycia obecnym. Coraz częściej zamyka się w kanciapie, trwoniąc czas na jałowe czynności i, co gorsza, wewnętrzne gnicie.

Choć historia jest stosunkowo krótka, pozostaje niezwykle intensywna i głęboko psychologiczna. O tym, jak się kończy, nie napiszę — przekonacie się sami, przechodząc przez tę duszną, klaustrofobiczną opowieść.

Scenariusz Grzegorza Janusza to znakomite studium ludzkich słabości. Autor z chirurgiczną precyzją dokonuje wiwisekcji męskiej alienacji. Opowieść oddycha gęstym, duszącym powietrzem frustracji i zobojętnienia. Zwyczajny świat zmienia się w odbicie psychologicznego koszmaru. Janusz bez pardonu odsłania słabości głównego bohatera. Scenariusz jest emocjonalnie bezwzględny. Dialogi ograniczono do minimum, a cisza mówi tu znacznie więcej niż słowa. Narracja narasta z paraliżującą klaustrofobią, zmuszając odbiorcę do obserwowania rozkładu człowieka, który staje się coraz bardziej odrażający — fizycznie i moralnie. To ponury, dojrzały obraz panicznego lęku przed bliskością i ucieczki w pozornie bezpieczną, lecz jałową pustkę.

Warstwa ilustracyjna — dzieło Marcina Podolca — „dowozi” nas prosto na skraj psychicznego załamania. Podolec jest kustoszem mroku wykreowanego przez Janusza, ale prowadzi nas przez niego za pomocą własnych, przekonujących środków wyrazu. Jego kreska jest surowa, prosta w konturze, ale druzgocząca emocjonalnie. W takiej formie odbiorca wręcz odczuwa pulsujący lęk kryjący się w każdym pociągnięciu. Nie ma tu niepotrzebnej ornamentyki — jest za to brutalna, ciężka linia podkreślająca przytłoczenie i masywność świata przedstawionego. To realizm umowny, paradoksalnie bardziej sugestywny niż niejeden hiperrealistyczny styl.

Dynamika kadrów to prawdziwy popis budowania klaustrofobii. Podolec celowo powiela ujęcia scen spoza kanciapy, wzmacniając irytujące poczucie deja vu i uświadamiając czytelnikowi, jak niewiele zmienia się w obiektywnej rzeczywistości Adama. Wnętrze pokoju staje się natomiast polem ekspresyjnego chaosu: kadry są ciasne, twarz bohatera odkształcona cieniem, a jego sylwetka coraz bardziej zwierzęca.

Kolorystyka została ograniczona do psychodelicznego minimum: dominują blado-sine odcienie, brutalnie przecinane przez gęstą, nieprzeniknioną czerń. Ta ciemność jest niemal materialna, obecna, oblepiająca. Wchłania bohatera, maskując jego postępujący rozpad i symbolizując otchłań, w którą Adam dobrowolnie się stacza. Podolec używa cienia nie tylko jako narzędzia plastycznego, lecz przede wszystkim emocjonalnego — im bardziej Adam izoluje się od świata, tym bardziej przytłaczająca staje się czerń wokół niego. To wizualny odpowiednik moralnego upadku.

Komiks, po raz kolejny, czytało mi się znakomicie. Nie znajdziemy tu zbędnych dłużyzn, a napięcie nie opada ani na moment, aż do finału. Czy mógłby być dłuższy? Raczej nie. Taka skondensowana forma pasuje tu idealnie. Z łatwością można by adaptować tę historię do telewizyjnych antologii pokroju „Po tamtej stronie”, „Strefy mroku”, „Black Mirror” czy naszych rodzimych „Opowieści niezwykłych”.

Jeśli jesteście miłośnikami tego typu historii, „Czasem” nie tylko powinien trafić w Wasze ręce — Wy po niego po prostu musicie sięgnąć.

„Czasem” to gęsty, mroczny, bolesny traktat o samotności, uzależnieniu od ucieczki i iluzorycznej kontroli nad czasem. Janusz i Podolec stworzyli dzieło niczym ostry odłamek szkła — zmusza do spojrzenia na własne odbicie, ale przy każdym zerknięciu rani. To nie opowieść o tym, co zrobisz, mając supermoc, lecz o tym, co zrobisz, mając możliwość nie robić nic. I o tym, jak taka decyzja potrafi wyniszczyć człowieka.

A następnym razem, gdy zbudujesz sobie domek z poduszek i koców albo znajdziesz swoją małą kryjówkę-samotnię, zadaj sobie jedno zasadnicze pytanie: Przed czym uciekasz?
Czasem warto się zatrzymać i zajrzeć w głąb siebie. Czasem…

Zamieszczone w recenzji obrazy pochodzą z omawianego komiksu i zostały wykorzystane wyłącznie w celach informacyjnych i promocyjnych, w ramach dozwolonego użytku recenzenckiego. Nie są w żaden sposób używane ani udostępniane w celach szkolenia systemów sztucznej inteligencji.

Informacje o komiksie
Współpraca recenzencka (redakcja otrzymała bezpłatny egzemplarz) TAK
Tytuł „Czasem”
Wydawca Kultura Gniewu
Scenarzysta Grzegorz Janusz
Rysownik Marcin Podolec
Kolorysta Marcin Podolec
Tłumacz nie dotyczy
Rok wydania 2025
Format 165x235 mm
Okładka twarda
Liczba stron 78
Cena okładkowa 59,90 zł