Deadpool Zabija Uniwersum Marvela – recenzja komiksu z kolekcji Marvel Must-Have
“Deadpool Zabija Uniwersum Marvela” to drugi tom kolekcji Marvel Must-Have od Hachette i komiks, który budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony to historia dynamiczna, pełna akcji i przerysowanej przemocy, a z drugiej trudno nazwać ją czymś więcej niż prostą, jednorazową rozrywką.

Fabuła opiera się na wariacji typu „co by było, gdyby”, gdzie Deadpool, po serii manipulacji i traumatycznych wydarzeń, postanawia rozprawić się ze wszystkimi bohaterami i złoczyńcami Marvela. To wizja świata, w którym nie ma już hamulców, kompromisów ani moralnych ograniczeń – liczy się tylko chaos i destrukcja. Cullen Bunn, autor scenariusza, prowadzi historię z rozmachem, ale trudno tu dostrzec jakąś większą głębię. Mamy tu raczej powtarzalny schemat: Deadpool trafia na kolejnego bohatera i szybko się z nim rozprawia. Dla fanów czystej akcji może to być atut, dla mnie – nużąca monotonia.

Rysunki Dalibora Talajica są solidne i w wielu momentach naprawdę dobrze oddają brutalność wydarzeń. Mimika bohaterów, ekspresja w kluczowych starciach i kilka bardziej dramatycznych ujęć robią wrażenie. Jednak gdy giną kolejne wielkie postacie Marvela, często odbywa się to bez większego ciężaru emocjonalnego. Wydaje mi się, że wielu bohaterów potraktowano tu zbyt płasko – pojawiają się tylko po to, by zginąć, bez szansy na zbudowanie choćby krótkiego napięcia czy dramatycznego wyboru.

Na plus zdecydowanie działa humor Deadpoola. To element, który moim zdaniem ratuje ten komiks przed popadnięciem w mroczną i zupełnie poważną masakrę. Deadpool rzuca ironią, komentuje sytuacje z właściwą sobie bezczelnością i to sprawia, że całość pozostaje w tonie groteski. Dzięki temu można podejść do całej historii z dystansem, bo gdyby nie ten humor, byłaby to po prostu seria brutalnych egzekucji ulubionych postaci.

Samo wydanie w ramach Marvel Must-Have wypada przyzwoicie. Tom nie jest przesadnie gruby, co w mojej ocenie działa na jego korzyść – historia zamyka się w czterech zeszytach, więc nie ciągnie się w nieskończoność i nie męczy nadmiarem treści. Dodatkowo materiały uzupełniające dodają pewnej wartości kolekcjonerskiej i sprawiają, że nie jest to tylko szybka lektura, ale także coś, co można postawić na półce i do czego można wrócić choćby w ramach oglądania grafik.
W mojej ocenie "Deadpool Zabija Uniwersum Marvela" to typowy akcyjniak, który spełnia dokładnie to, co obiecuje – dostarcza mocnej akcji, hektolitrów krwi, absurdalnych scen i charakterystycznego humoru Deadpoola. Nie ma w nim jednak niczego, co mogłoby sprawić, że nazwałbym go historią wyjątkową czy godną większej refleksji. To raczej ciekawostka, rodzaj „co by było, gdyby” dla fanów, którzy chcą zobaczyć swojego ulubionego antybohatera w totalnie odjechanej wersji. Czy warto? Jeśli ktoś lubi Deadpoola i groteskowe wariacje na temat świata Marvela, to tak – choć raczej jako jednorazową przygodę. Jeśli ktoś szuka głębszej opowieści, zostanie z poczuciem niedosytu.