Festiwal. Jacek Świdziński. Recenzja komiksu

Festiwal. Jacek Świdziński. Recenzja komiksu

 

Festiwal. Jacek Świdziński. Recenzja komiksu

Nieoczekiwanie do moich grudniowych planów czytelniczych dołączył “Festiwal” Jacka Świdzińskiego. Cały czas odkładałem go na później, bo to 400- stronicowy “grubasek”.  Ale w ostatnich dniach znowu zrobiło się głośno o tej pozycji, więc stwierdziłem, że nie ma co czekać. 

Wydany przez Kulturę Gniewu “Festiwal” zdobył tytuł najlepszego polskiego komiksu podczas tegorocznego, 34-tego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Kilka dni temu gruchnęła wieść, że został także nominowany do Paszportów Polityki. Z faktami się nie dyskutuje - skoro eksperci docenili tę pozycję, to wyszedłem z założenia, że muszę nadrobić zaległości jak najprędzej. Kupiłem, przeczytałem i mogę się dołączyć do słów uznania dla autora.

“Festiwal” opowiada o wydarzeniu jakim był V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów, który odbył się w Warszawie na przełomie lipca i sierpnia 1955 roku. Świdziński pisze, że do stolicy zjechało wówczas 150 tys. delegatów z Polski i 25 tys. obcokrajowców ze 114 państw. “Codziennie przez dwa tygodnie na ulicach, placach i między wojennymi gruzami miały miejsce pochody, wiece, zawody sportowe, pokazy, koncerty, bale i spontaniczne zabawy” - informuje autor w posłowiu.

"Festiwal" pokazuje wspomniane wydarzenia przez pryzmat kilku uczestników imprez. Autor skupia się na młodym chłopcu, który początkowo rozrabia, ale w efekcie dokonuje bohaterskiego czynu. Na kilku starszych panach komentujących sytuację w salonie fryzjerskim. Na młodej pannie, która szuka partnera wśród zagranicznych przybyszów. Na niemile widzianym niemieckim turyście. Na profesorze, który czeka na swojego syna odwiedzającego Warszawę. Czy też w końcu na Jadwidze - przodowniczce pracy o postawie godnej samego Arnolda Schwarzeneggera. 

Autor w fantastyczny sposób oddał klimat ówczesnych czasów. Nikomu nie trzeba przypominać, że był to okres ślepego podporządkowania się socjalistycznym ideom pracy. Widać to w dialogach, bełkotliwej PRL-owskiej nowomowie, mentalności polskiej młodzieży, sposobie organizowania potańcówek czy nawet spożywania alkoholu. Młodzi zafascynowani są biciem rekordów w zakładach pracy, najlepsi pracownicy mogą liczyć na wyróżnienia i delegacje. Studenci nie kryją też swojego zainteresowania kolegami z zagranicy.

Sensację budzą więc “murzyni”, Hindusi czy Żydzi. Ale nie brakuje nieufności wśród młodych, którzy podejrzewają, że niektórzy tylko udają obcokrajowców. Wciąż świeże są rany zadane przez faszystów w drugiej Wojnie Światowej. Przejawia się to niechęcią wobec turystów z Niemiec. Fascynacje budzą egzotyczni tancerze i latynosi. Młodzi zbierają pamiątki, znaczki, przypinki. Socjalizujący goście z innych krajów nie kryją swojego podziwu dla ducha polskiej młodzieży i “przyjaznej milicji”. Ogólnie panuje pozytywna atmosfera.

“Festiwal” nie jest komiksem prześmiewczym. To raczej forma reportażu z elementami fikcji. Autor wykonał kawał porządnego researchu, by odtworzyć nastroje tamtych lat. Być może dopisał coś od siebie, ale nie odbiera to “Festiwalowi” wiarygodności. Po kilku pierwszych stronach wsiąkamy w klimat PRL-u i zaintrygowani śledzimy losy ówczesnej młodzieży. 

Komiks jako forma ma to do siebie, że w pierwszej kolejności zwraca się uwagę na obrazki. A te w komiksie Świdzińskiego są proste, by nie rzec schematyczne. To minimalizm w najczystszej postaci, ale nie przeszkadza to w odbiorze opowieści. Album wyróżnia też brak dymków narracyjnych - całość relacjonowana jest na bieżąco w dialogach przez poszczególnych bohaterów historii. Komiks jest czarno-biały, ale pojawiają się kolorowe akcenty. 

Jako niedoszły historyk i fan reportaży, bardzo sobie cenię tego typu publikacje. Ta akurat pokazuje życie codzienne młodzieży w PRL-owskich latach 50-tych XX wieku. Większość uczestników wydarzeń sprzed blisko 70 lat zapewne nie może już zdać ustnej relacji o V Festiwalu Młodzieży. Tym bardziej cenna wydaje się ta pozycja. Nie napiszę nic odkrywczego ponad to, co napisali już bardziej uznani recenzenci. To komiks, który warto poznać. Choć w mojej opinii nie jest skierowany do masowego odbiorcy - to raczej album dla dojrzałego czytelnika.