Kajtek i Koko. Chybiony strzał. Janusz Christa. Recenzja komiksu
Są takie momenty, kiedy człowiek kończy komiks i ma wrażenie, że autor zostawił mu na ostatniej stronie jakąś klapkę bezpieczeństwa: „Przerwa techniczna, obywatelu, ale nie odchodź daleko - zaraz wracamy”. Tak właśnie było po „Duchu bunkra”. Ten finał pozostawiał niepokój, że coś wciąż nie zostało powiedziane. Że ta historia ma więcej zakamarków niż stary schron w środku mazurskiego lasu. No i proszę - wracamy. „Chybiony strzał” otwiera wejście do tej samej opowieści, ale robi to tak, jakby ktoś wcześniej wstrzymał oddech i dopiero teraz pozwolił zaczerpnąć powietrza pełną piersią. Sensacja? Jest. Tajemnica? Wiadomo. A humor? Cóż, u Christy zawsze czai się gdzieś między jednym a drugim trzaskiem drzwi. To ten moment, kiedy wracasz na znajomy grunt i nagle odkrywasz, że pod warstwą liści nadal tli się niedogaszone ognisko.
Wydawnictwo Egmont przyniosło nam właśnie kontynuację opowieści w komiksie „Chybiony strzał”. Jeśli pierwsza część oferowała zapowiedź sensacji z przymrużeniem oka, tutaj dostajemy jeszcze większą dawkę detektywistycznej adrenaliny i mrocznego humoru. Janusz Christa, ze swoją nieokiełznaną wyobraźnią, wciąga nas jeszcze głębiej w wir intryg. Podobnie jak poprzedni tom, ten również został wydany ponownie w orientacji pionowej, z nowym układem kadrów.

Akcja natychmiast przyspiesza. Po wydostaniu się z niemieckich bunkrów Kajtek i Koko ruszają tropem Zamsza i von Bombkego, kierując się do nadmorskiej osady Młynary. Na skutek serii nieoczekiwanych zwrotów akcji marynarze stają się celem milicji, podejrzewani o szereg występków i przestępstw. W sprawę wplątuje się również znajomy Pan Detektyw, nękany lawiną wątpliwości. Epizodycznie pojawia się też tytułowy „biały wilk”. Na scenę wkracza nowa gra interesów, gdzie prawda kosztuje drogo, a kłamstwo jeszcze więcej. Czy przestępcy zdołają wywieźć z kraju skarb odnaleziony w bunkrach i jak Kajtek i Koko odnajdą się w tej układance? O tym przekonacie się podczas lektury. Powiem tylko tyle: ten „strzał” w tytule nie jest ani metaforą, ani mrugnięciem oka. To sygnał, że stawka jest znacznie wyższa, niż komukolwiek mogło się wydawać.



Christa kontynuuje opowieść w swoim rozpoznawalnym klimacie: szczypta kryminału, porcja sensacji, a do tego humor słowny i sytuacyjny. Kajtek i Koko tradycyjnie kradną całe przedstawienie, lecz to postacie drugoplanowe nadają historii pełni barw - bez nich cała konstrukcja straciłaby sporo ze swojego uroku. Przestępcy są tu sprytniejsi i bardziej brutalni niż w jego baśniowych cyklach, co dodaje opowieści nuty realizmu. Milicjanci z kolei, choć niekiedy stają się obiektem satyry, wciąż stanowią autentyczne zagrożenie, a ich pościgi prowadzone są z zaskakującą determinacją. To mieszanka, której podrobić się nie da.
Scenariusz zmienia się w rasowe kino drogi. Znajdziemy tu wszystko: kradzione tożsamości, fałszywe tropy i walizki pełne skarbów przechodzące z rąk do rąk jak gorący kartofel. Christa misternie tka intrygę opartą na nieporozumieniach. To komedia pomyłek, w której każdy krok Kajtka i Koka mający prowadzić do wyjaśnienia sprawy tylko bardziej ich pogrąża w oczach władzy.
Warstwa graficzna kontynuuje to, co w pierwszym tomie było już znakomicie wypracowane. To prawdziwa przyjemność patrzenia na kreskę Christy. Mimika bohaterów jest wyrazista, czytelna, pełna życia. Ruch postaci ma energię, a tła są dopracowane tam, gdzie muszą dopowiedzieć coś istotnego. Szczególną siłę w tym albumie mają sceny nocne i zamknięte przestrzenie: bunkry, korytarze, wnętrza starych budynków, lokalne przestrzenie, wiejskie uliczki. Christa potrafi rysować mrok tak, by humor i niepokój działały równocześnie. Kolorystyka jest stonowana, przybrudzona, uchwycona gdzieś pomiędzy realistycznym tonem a kreskówkową ekspresją. Dzięki temu cała historia nabiera bardziej „ziemistego”, cięższego wydźwięku. Kadry mają rytm - raz autor zwalnia, skupiając się na detalach, innym razem serwuje dynamiczne sekwencje, jakbyśmy oglądali film montowany ostrymi cięciami.



Janusz Christa po raz kolejny udowadnia, że świetnie odnajduje się nie tylko w realiach słowiańskich grodów, ale i na uliczkach PRL-u. Drugi tom jest bardziej spójny, dojrzalszy i intensywniejszy od poprzednika. Ma lepsze tempo, głębszą intrygę i mocniejszą konstrukcję emocjonalną. Największym atutem pozostaje struktura całej opowieści. To rzadki przykład komiksu dla młodzieży, który potrafi trzymać czytelnika w napięciu niczym dorosły kryminał. Humor sytuacyjny, wynikający z nieprzerwanych pomyłek i pecha bohaterów, jest ponadczasowy i szczerze bawi. Rewelacyjnie oddana jest również atmosfera zaszczucia, w której trudno odróżnić sojusznika od przeciwnika. Strony przewracają się same.
Czy są wady? Dla purystów drobnym mankamentem może być specyfika narracji „paskowej” - okazjonalnie przeskoki między scenami są gwałtowne, a dymki przepełnione tekstem, co wymaga nieco większego skupienia. Można też dostrzec pewną powtarzalność schematu „ucieczka – kryjówka – wpadka”, ale w konwencji przygodowo-awanturniczej jest to wada łatwa do wybaczenia.
„Chybiony strzał” to lektura obowiązkowa, idealnie domykająca „Ducha bunkra”. To już nie tylko rozgrzewka, ale pełnokrwiste rozwinięcie, w którym Christa pokazuje pazur jako autor sensacji. Jeśli tom pierwszy przypadł wam do gustu, tutaj dostaniecie to samo, tylko szybciej, mocniej i z większym rozmachem. To komiks udowadniający, że polska szkoła opowieści obrazkowej nadal trzyma wysoki poziom, nawet po wielu latach.
I pamiętajcie, jeśli zobaczycie gdzieś dwóch facetów z walizkami uciekających przez las, warto przyjrzeć się temu bliżej. Być może to początek jakiejś kryminalnej przygody.
Zamieszczone w recenzji obrazy pochodzą z omawianego komiksu i zostały wykorzystane wyłącznie w celach informacyjnych i promocyjnych, w ramach dozwolonego użytku recenzenckiego. Nie są w żaden sposób używane ani udostępniane w celach szkolenia systemów sztucznej inteligencji.
[Współpraca reklamowa] Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę.
