KDP 100+ od Śledzia. Opinia o komiksie

Jeśli chcecie zobaczyć, co dzieje się obecnie w polskim komiksie, to zachęcam do sięgnięcia po „KDP 100+” Michała Śledzia Śledzińskiego. To zbiór jednoplanszówek, publikowanych pierwotnie w magazynach o grach komputerowych. I czyta się to naprawdę bardzo dobrze.
Tematycznie oczywiście krąży wszystko w wokół branży gier, ale autor dość często wplata w kreowane historie wątki osobiste. Właściwie możemy chyba powiedzieć, że cała seria jest swego rodzaju odautorskim komentarzem naszej rzeczywistości. I jest to dość oczywiste, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że sam autor jest głównym bohaterem i narratorem serii.
Zazwyczaj ten komentarz mocno dotyczy gier, życia gracza, ale bywają odcinki, w których Śledziu daje sobie zieloną kartę moralisty i wypływa na szersze wody oceanu życia. Można się więc z zajmowanymi tu stanowiskami, spostrzeżeniami, poglądami bohatera-autora zgadzać/nie zgadzać, ale na pewno zawsze jest to podane w ciekawej formie, zgrabnie przedstawione i mocno czuć, że Śledziu komiksem po prostu mówi od kołyski.

Biorąc pod uwagę powyższe, że to zdecydowanie bardziej autorskie, obyczajowe, bazujące mocno na doświadczeniach autora treści, wszyscy fani amerykańskich zeszytów, ale również frankofońskich albumów, powinni przed lekturą wziąć sobie taką poprawkę. I jeśli dotychczas komiks autorski, biograficzny, obyczajowy omijali, to doświadczenie może (choć nie musi) być trudne. Ale zachęcam, bo „KDP” jest mocnym przedstawicielem gatunku i może odkryjecie w komiksie coś świeżego, nowy rozdział, zupełnie inne czytelnicze doznania.

Zwracam się powyżej raczej do nowych czytelników, do świeżej krwi (choćby zaprzęgniętej w ten rynek kolekcjami Hachette), ale oczywiście Michał Śledziński to wyjadacz, którego większość z Was pewnie zna – autor, który ma już ogromny różnorodny dorobek, poczynając od „Osiedla Swoboda” i „Produktu”, a kończąc na „Kapitanie Żbiku”. Autor, który cały czas tworzy, podrzuca nowości i zapowiada kolejne. Tym wszystkim czytelnikom Śledzia polecać nie muszę, ale że wybór tytułów jest spory (żeby nie powiedzieć przytłaczający) to zachęcam do nabycia choćby po to, aby przekonać się jak zwyżkuje styl graficzny autora.

Fajnie obserwować, że zarówno kreska Śledzia, jak i kolorystyka – i ta chyba najbardziej – mocno się rozwinęły. Można to zauważyć na przestrzeni tego albumu, bo oprócz nowych odcinków „KDP” (które zajmują zdecydowanie większą część objętości), czy zupełnie premierowego odcinka „Fido i Mel” mamy trochę starszych rzeczy, gdzie Śledziu poczyniał sobie dość odważnie z kolorem, ale wydaje się, że jeszcze szukał. Jednoplanszówki „KDP” mają tę warstwę kolorystyczną już niesamowicie ułożoną, pewną i trafioną, chociaż nadal nie brak tu pewnych eksperymentów.

Solidna letura, ciekawy portret autora (zarówno scenariuszowo, jak i graficznie) i szansa na nową ścieżkę w komiksowej przygodzie.