Kod. Łukasz Bałut. Recenzja komiksu

Kod. Łukasz Bałut. Recenzja komiksu

W świecie, który mówi nam, co mamy czuć, a nawet kiedy powinniśmy się bać, trudno rozpoznać, gdzie kończy się człowiek, a zaczyna algorytm. Kiedyś ostrzegali nas przed tym twórcy Blade Runnera, Ghost in the Shell czy Matrixa — dziś już nikt nie ostrzega, bo system nauczył się mówić naszym głosem. Jesteśmy połączeni, zsynchronizowani, uśpieni. Wystarczy jednak jeden zakłócony sygnał, jedno drgnięcie w rytmie idealnego świata, by cała symfonia kontroli zaczęła fałszować. Kod Łukasza Bałuta jest właśnie tym fałszem – cichym, ale niemożliwym do zignorowania.

Wydawnictwo Kurc poszerza swoją ambitną serię Widok na nieznane o kolejną pozycję. Choć „Kod” nie jest zupełną nowością — wcześniej ukazał się w trzech zeszytowych częściach — teraz trafia w ręce czytelników jako dopracowane, przemyślane wydanie zbiorcze. I w tej formie robi największe wrażenie, bo dopiero całość ujawnia skalę i precyzję projektu, w którym fabuła, wizja graficzna i filozoficzny podtekst tworzą monolit o chłodnym pięknie.


Akcja „Kodu” rozgrywa się w nieokreślonej przyszłości, w jednym z ostatnich bastionów ludzkości na Ziemi. Miejski Habitat Autonomiczny – futurystyczne państwo-miasto – jest perfekcyjnie zaprogramowaną strukturą, w której chaos został wyeliminowany, a porządek stał się religią. Nad wszystkim czuwa Kod – sieć algorytmów, które wiedzą, co jest dobre, zanim człowiek zdąży o tym pomyśleć. To system totalny, niewidoczny, wszechobecny. Kontrola nie jest tu przemocą. Jest codziennością. A codzienność — największym zniewoleniem.

W tej rzeczywistości rządzi Pani Prezydent – zresztą nie z Ziemi, lecz z Księżyca, gdzie mniejsze przyciąganie pozwala jej funkcjonować mimo sędziwego wieku. Na planecie pozostali nieliczni – i ogromna liczba androidów. Ich relacje są chłodne, mechaniczne, pozbawione złudzeń. Człowiek i maszyna różnią się już tylko jednym: świadomością błędu.

W centrum tej układanki znajduje się Jan – przeciętny mieszkaniec Habitatu, zwykły trybik w systemie, który nagle przestaje działać zgodnie z programem. Ulega wypadkowi, a w tajemniczych okolicznościach znika jego żona, Ola. Jan, zdeterminowany, by ją odnaleźć, wplątuje się w spisek, którego stawką jest nie tylko życie jednostki, ale sama integralność Kodu.

W tym świecie nic jednak nie jest proste. Zanim zdążymy zrozumieć motywy bohatera – Jan ginie. Śmierć, która w tradycyjnym komiksie byłaby punktem kulminacyjnym, u Bałuta staje się punktem wyjścia. Od tej chwili narracja zaczyna się rozwarstwiać. Do gry wchodzi kapitan Cortez – śledcza próbująca rozwikłać zagadkę zgonu Jana, a także Bruno, tajemniczy agent Pani Prezydent. Każda z tych postaci funkcjonuje w swoim własnym środowisku – z pozoru niezależna, w rzeczywistości sterowana przez niewidzialne ciągi danych.

Bałut bawi się konwencją, rozmontowuje klasyczną strukturę fabularną i buduje z niej coś pomiędzy kryminałem, filozoficzną przypowieścią a snem maszyn. Nic nie jest tu dosłowne, wszystko może być metaforą – a może to właśnie metafora jest jedyną rzeczą prawdziwą.

Warstwa graficzna „Kodu” to osobny język opowieści. Bałut, z wykształcenia architekt, projektuje swoje plansze jak budynki – z obsesyjną dbałością o proporcje i symetrię. Każda linia jest zimna, matematyczna, niemal mechaniczna — i właśnie przez tę surowość rodzi się emocja. Miasto w „Kodzie” to nie tło – to organizm, który żyje, obserwuje i ocenia.

Brak koloru nie jest ograniczeniem, lecz ideą. Czerń i biel tworzą język czystości i opresji, światło przecina mrok jak laser, a cienie układają się w rytm binarny – zero, jeden, zero, jeden. Patrząc na te kadry, ma się wrażenie obcowania z czymś pomiędzy komiksem a projektem urbanistycznym przyszłości – precyzyjnym, chłodnym, ale nasyconym ukrytą grozą. Wydanie zbiorcze, wzbogacone o szkice i materiały dodatkowe, potęguje to wrażenie – odsłania proces twórczy i pozwala zobaczyć, jak wiele myśli kryje się w każdej linii.

Architektura Habitatu staje się tu metaforą ludzkiego umysłu: korytarze jak wspomnienia, okna jak oczy, które widzą za dużo, windy jak modlitwy w górę. Bałut projektuje historię, jakby każda ściana miała swoje znaczenie w strukturze sensu.

„Kod” nie jest łatwym komiksem. Nie da się go pochłonąć w jeden wieczór, bo to nie jest zwykła opowieść do czytania – to doświadczenie, które trzeba przetrawić. Bałut wymusza powolność. Każe się zatrzymać. Jego narracja jest rytmiczna jak puls maszyny – przyspiesza, by zaraz potem zamarznąć w ciszy. Ale w tej ciszy dzieje się najwięcej.

Dla jednych to wada – komiks zbyt kontemplacyjny, zbyt zimny. Dla innych – zaleta, bo właśnie ta powściągliwość pozwala w pełni poczuć ciężar idei. Każda scena to fragment układanki, każda postać – echo człowieka, który próbował zrozumieć własne stworzenie. I tu tkwi największy paradoks: Bałut opowiadając o przyszłości - mówi o teraźniejszości.

Największą siłą „Kodu” jest jego aktualność. To komiks o świecie, który niby należy do jutra, ale w rzeczywistości opowiada o naszym dziś – o nas, nieustannie zalogowanych, monitorowanych, reagujących na powiadomienia. O naszych własnych kodach: tych, które piszemy klikając „zgadzam się”, przewijając, lajkując, rezygnując z prywatności w imię wygody.

Bałut nie moralizuje. Nie krzyczy o zagrożeniu. Pokazuje, że system, który stworzyliśmy, nie musiał nas zdominować – wystarczyło, że stał się wygodny. To nie opowieść o buntownikach przeciw maszynom. To historia o ludziach, którzy zbyt późno odkrywają, że sami stali się częścią algorytmu.

Jeśli lubisz dystopijne klimaty okraszone ciekawą kreską, to ten komiks jest właśnie dla Ciebie. Pamiętaj tylko, żeby przysiąść do niego z uwagą, bo kilka bardzo ważnych szczegółów może ci umknąć, a wtedy ciężko będzie zrozumieć ci całość.

Komiks został wydany przez wydawnictwo Kurc.

Tytuł: Kod
Cykl: Widok na nieznane
Scenariusz i ilustracje: Łukasz Bałut
Format: 210x297 mm
Okładka: twarda
Ilość stron: 208 (cz-b)
Rok wydania: 2025
Cena detaliczna: 140 zł

[Współpraca reklamowa] Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Kurc. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę.