Kodiak #1. Stanisław Szumiejko i Rafał Kado. Recenzja
Wydawnictwo Diablaq wprowadziło do sprzedaży pierwszą część zeszytówki “Kodiak”. Jej autorami są Stanisław Szumiejko (scenariusz) i Rafał Kado (rysunki). Autorzy biorą na tapet niewyeksploatowany jeszcze w popkulturze motyw - człowieka zmieniającego się w niedźwiedzia. To dopiero początek historii, która zapowiada się całkiem ciekawie.
Mam problem z opisywaniem zeszytówek, bo to przecież z założenia dość krótkie formy i niewiele można napisać, by nie zdradzić fabuły. Można oczywiście lać wodę, uciekać w dygresje, ale nie o to nam chodzi. Spróbuję więc przejść szybko do konkretów. Nie wiem jak potoczą się dalsze losy bohatera, ale na tę chwilę zeszyt pierwszy zapowiada się całkiem fajnie i zaczyna z przytupem.
Główny bohater budzi się na potężnym kacu. Idzie do lodówki po zimnego browara, ale zamiast piwa znajduje tam… urwaną ludzką głowę. I zaczyna sobie przypominać, co tam dzień wcześniej nawywijał. I to w sumie całkiem fajne podejście do opowiadania historii. Czytamy ją od końca, układając sobie w głowie poszczególne wydarzenia skacowanego bohatera. A tu przewijają się klasyczne pijackie wątki - zalewanie smutków w barze, szukanie zaczepki, obrywanie po gębie, bijatyki, a jakby tego wszystkiego było mało - telefony z pretensjami od byłej. Po tym ostatnim to nic już gorszego nie może go chyba spotkać… A może jednak?
Już po okładce zorientujecie się, że będziemy mieli tu do czynienia z człowiekiem - niedźwiedziem. Nie wiem w zasadzie, jak określa się taką istotę. Z wilkiem byłoby prosto - wilkołak. Z niedźwiedziem? Dzwiedziołak? Niedźwiedźman? Człobear? No nie wiem. Poszperałem w Google i okazuje się, że w niektórych kulturach wierzono w istoty, które łączą cechy ludzkie i niedźwiedzie. Na przykład w Indiańskim folklorze jest Michabo, a u Finów - Karhu. Ale w przypadku Kodiaka wszystkie tropy prowadzą do Rosji. To całkiem oryginalne zagospodarowanie tematu, który - jak wspomniałem we wstępie - nie jest tak oklepany jak wilkołak.
Nie mogę więcej napisać o fabule, bo popsuję Wam frajdę płynącą z lektury. Przejdźmy więc do rysunków.
Do tej pory poznałem prace Rafała Kado w wersji cartoonowej. Tym razem autor zmierzył się z koniecznością realistycznego podejścia do tematu. I wyszło to całkiem fajnie. Widać tu jego charakterystyczny styl i pewne cartoonowe naleciałości, ale myślę, że Rafał może śmiało i bez wstydu iść w tym kierunku. Momentami widać nieco przerysowane proporcje postaci, a zwłaszcza bicepsów (ale to może ja mam kompleks).
Choć komiks podejmuje tematykę z pogranicza thrillera czy horroru, to autorzy zadbali o to, by nie była to śmiertelnie poważna historia. Jest tu sporo mrugnięć okiem do czytelników. Na przykład nawiązań do baru "Błękitna Ostryga" lub takie dialogi:
Teraz cwelu zatańczysz po naszemu!
“Cwelu?”. “Zatańczysz?”. Naprawdę kurwa jesteście jak gejowski boysband.
Komiks został bardzo ładnie wydany - na grubym kredowym papierze. Kosztuje 29 zł i możecie go kupić na stronie wydawnictwa Diablaq. Ja już nie muszę, bo dostałem go do zrecenzowania “za darmo”. Ale i tak mi się podobał i kupię sobie kolejne numery.
PS. Zaintrygowała mnie ta postać rzeźnika ze sklepu “Mr. Mięsny”. Panowie, czuję że tu się kryje coś ciekawego! Chcę więcej!
[Współpraca recenzencka] Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Diablaq. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.