Laowai, czyli na Wschodzie bez zmian. Recenzja komiksu
“Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia”. Tym kultowym cytatem wypowiedzianym przez Rona Perlmana w intrze gry “Fallout” można zacząć w zasadzie każdą recenzję komiksu o tematyce wojennej. Nie inaczej jest w przypadku “Laowai”.
Podczas gdy Napoleon III zaprząta sobie głowę rozlaną filiżanką herbaty, a jego generałowie na froncie przyjmują zakłady o butelkę whisky, ich żołnierze giną na w błocie po kolana.
W lipcu nakładem wydawnictwa Lost In Time ukazało się wznowienie komiksu “Laowai”. Jego autorami są Alcante i Laurent-Frédéric Bollée oraz rysownik Xavier Besse. Komiks opowiada historię młodego francuskiego żołnierza, który trafia w sam środek II wojny opiumowej. Komiks na Zachodzie debiutował w 2017 r., kontynuacja ukazała się rok później, a finał – rozbudowany objętościowo – domknął opowieść w 2019 r. Integral zbiera całość w jednym woluminie. Jego pierwsze wydanie pojawiło się w Polsce w 2021 roku.
Wydaje mi się, że wątek wojen opiumowych nie był “za moich czasów” jakoś szczególnie intensywnie omawiany na lekcjach historii. Kojarzyłem jedynie, że chodzi o konflikt mocarstw Zachodu w krajach kolonialnych. Przed lekturą komiksu uzupełniłem brakującą wiedzę. “Laowai” osadzony jest w realiach tzw. Arrow War – drugiej wojny opiumowej, prowadzonej przez Wielką Brytanię i Francję przeciw dynastii Qing.

Wojna wybuchła po incydencie z okrętem „Arrow” i dążeniu mocarstw do poszerzenia przywilejów handlowych wywalczonych po I wojnie (traktat nankiński). Zachodni najeźdźcy chcieli zalegalizować w Chinach handel opium, które przywozili z Indii Brytyjskich. W Państwie Środka palarnie opium stawały się prawdziwą plagą, zamieniając ludzi w żywe trupy.
Kulminacją konfliktu był rok 1860: zdobycie Pekinu oraz złupienie i spalenie cesarskiego Starego Pałacu Letniego (Yuanmingyuan) przez wojska brytyjsko-francuskie. Konflikt zakończyły traktaty pekińskie, które m.in. zalegalizowały handel opium i otworzyły kolejne porty, a Brytyjczykom przyniosły południową część Półwyspu Koulun (Kowloon).
Komiks opowiada tę historię z perspektywy dwóch młodych Francuzów, którzy pragnęli wyruszyć na ekspedycję wojskową do Chin. Tam poznali czym jest naprawdę wojna. Brzmi znajomo? Ogólny zarys może przypominać nieco kultową powieść “Na Zachodzie bez zmian” Ericha Marii Remarque. Twórcy pokazują bowiem perspektywę „małego człowieka” – Francois Montagne’a – który dołącza do ekspedycji z mieszaniną idealizmu i osobistych motywacji. Słowo “laowai” w języku chińskim oznacza obcokrajowca.

Choć sam komiks jest znacznie mniej szokujący niż powieść Remarque’a, to jednak możemy z niego wyciągnąć podobne wnioski. Podczas gdy dowództwo traktuje wojnę jako formę zabawy i realizacji chorych ambicji, szeregowi żołnierze konfrontują się z szarą codziennością wojaczki. Fabuła obnaża handlowe i polityczne interesy stojące za wyprawą: żołnierze są jednocześnie narzędziami geopolityki i figurami w dużo mniejszej, cichej ekonomii przemytu.
Historię opowiedziano w iście w filmowy sposób. Z jednej strony mamy tempo “kina wojennego”, w którym pierwsze skrzypce grają sceny batalistyczne, z drugiej - ciche, intymne kadry, w których rozchodzą się pęknięcia lojalności, przyjaźni i honoru. Główny bohater przekonuje się na własnej skórze, że to nie Chińczycy są “tymi złymi”, ale jego rodacy. Odkrywa związek dowództwa z handlem opium – i to jest kluczowa oś moralna: posłuszeństwo kontra sumienie. Nie ma tu jednak encyklopedycznego wykładu – fakty osadzono w emocjach postaci.
Besse operuje realistyczną kreską z dbałością o kostium, architekturę portów i ceremoniał dworu Qing. Zbliżenia twarzy – zmęczonych, oblepionych kurzem marszu – nadają scenom marszów i oblężeń ciężar fizyczny. Widać też, jak świadomie rysownik pracuje światłem: mgliste plenery północnych Chin kontrastują z jasnymi, ceremonialnymi przestrzeniami europejskiego dowództwa czy z przepychem pałacowych ogrodów. Na szczególną uwagę zasługuje dynamiczny montaż poszczególnych plansz i kadrów.
“Laowai” to w mojej opinii bardzo dobry komiks. I chyba pierwszy z jakim mam styczność, dla którego tło stanowią wojny opiumowe. Wydaje mi się, że ten wątek nie jest jakoś szczególnie często eksploatowany w popkulturze, ale może być i tak, że po prostu nie trafiłem na taką tematykę. Polecam wszystkim czytelnikom, którzy lubią dobre “kino wojenne” i sprawnie opowiedziane historie. Natomiast dla fanów komiksów historycznych powinna to być pozycja obowiązkowa.
[Współpraca recenzencka] Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Lost In Time. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.