„Lux in tenebris” – recenzja wydania zbiorczego od Kurca

Kurc zebrał trzy tomy „Lux in tenebris” w jednym albumie. W takiej formie historię rycerza Wojmira i mnicha Jakusza czyta się płynniej, bez przerw między częściami. To surowa opowieść o wierze, władzy i cenie wyborów we wczesnym średniowieczu.

„Lux in tenebris” – recenzja wydania zbiorczego od Kurca

Zanim pojawiło się wydanie zbiorcze, „Lux in tenebris” ukazywało się w trzech osobnych albumach. „Romowe” miało premierę w maju 2013 roku, „Wilcza gontyna” w maju 2015 roku, a „Jellinge” we wrześniu 2017 roku. Wszystkie trzy tomy wydało Unzipped Fly Publishing. Dziś te albumy są trudne do znalezienia, a zwłaszcza „Jellinge”. Poluję na niego bezskutecznie od kilku miesięcy.

Fabuła opowieści łączy wątki polityczne i religijne z przygodą. Akcja toczy się w pierwszej połowie XI wieku, gdy młode państwo Piastów przeżywa kłopoty. Książę Kazimierz wysyła rycerza Wojmira i mnicha Jakusza z kolejnymi zadaniami. W „Romowe” celem jest misja na pogańskich terenach Prus. „Wilcza gontyna” przenosi bohaterów na wschód i dokłada wątek eskorty oraz zagrożeń na bagnach Grodów Czerwieńskich. „Jellinge” poszerza skalę opowieści o spotkanie z wikingami i dyplomację, która ma znaczenie dla dalszych losów kraju. Każda część ma własny finał, a jednocześnie wszystkie składają się na jedną pełną historię.

Scenariuszom pisanym przez Sławomira Zajączkowskiego trudno jest w zasadzie cokolwiek zarzucić. Każdy z jego komiksów czyta się przyjemnie, a nawet te typowo historyczne (np. z IPN) niosą w sobie nutkę sensacji i przygody. Nie inaczej jest w przypadku cyklu „Lux in tenebris”. Tu nawet przygoda i akcja wysuwa się na plan pierwszy, a historia stanowi jedynie tło do ciekawej opowieści.

Rysunki Huberta Czajkowskiego w czerni i bieli dobrze niosą klimat serii. Kontrast jest mocny, a kadry układane tak, by płynnie prowadzić wzrok po historii. Sceny akcji są czytelne i nie giną w detalach. Widać przygotowanie i dbałość o realia epoki. Broń, stroje i miejsca wyglądają wiarygodnie. Oprawa graficzna nie przygniata treści. Wspiera ją i nadaje spójny ton całemu albumowi.

Dodatkowym atutem jest skalowanie świata. Zaczynamy lokalnie, niemal na uboczu, a z każdym rozdziałem pole widzenia rośnie. Pojawiają się nowe miejsca i przeciwnicy. Padają decyzje, które mają skutki wykraczające poza los jednostek. „Lux in tenebris” trzyma się ziemi. Nie ma tu nachalnej magii ani cudownych rozwiązań. Jest wiara, są obrzędy i jest codzienność twardego świata. Choć trzeba przyznać, że "Wilcza gontyna" ociera się mocno o opowieść grozy czy nawet horror.

„Lux in tenebris” dobrze wypada na tle innych polskich komiksów historycznych. Nie epatuje dydaktyką. Nie udaje lekcji. Daje przygodę, która trzyma się faktów, lecz nie gubi tempa. Dlatego można go polecić zarówno czytelnikom zainteresowanym historią, jak i fanom zwartej opowieści.

To tytuł, który robi swoje bez hałasu. I to jest najdziwniejsze, bo to naprawdę pozycja warta uwagi. O serii dowiedziałem się dopiero kilka miesięcy temu i zacząłem kompletować stare wydanie. Bo to jedna z tych pozycji, które muszę mieć na półce. Później Kurc poinformował, że wyda to zbiorczo.

W formie integrala album dobrze sprawdzi się zarówno dla osób, które znają już serię, jak i dla nowych czytelników. Ci pierwsi dostaną porządną, trwałą edycję. Ci drudzy – kompletną opowieść bez konieczności polowania na brakujące tomy. Jeśli szukacie przygodowo-historycznej historii w polskich realiach, wydanie zbiorcze od Kurca spełni oczekiwania. To rzetelnie zrobiony komiks, do którego na pewno będę wracał.

[Współpraca recenzencka] Egzemplarz komiksu otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Kurc. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię i nie czytał tekstu przed publikacją.