“Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii”, czyli wizualna uczta w kadrach Paula Echegoyena

“Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii” to luźna adaptacja trzeciej części powieści Jonathana Swifta o przygodach Lemuela Guliwera. Na język komiksu przełożyli ją Bertrand Galic i Paul Echegoyen. Album urzeka przede wszystkim piękną oprawą graficzną, ale i sama treść niesie ponadczasowe przesłanie.

“Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii”, czyli wizualna uczta w kadrach Paula Echegoyena

Opowieści o przygodach Guliwera w przyszłym roku będą obchodzić 300-lecie swojego istnienia. Jonathan Swift napisał je w 1726 roku łącząc satyrę na ludzką naturę z parodią popularnych w tamtym okresie „powieści podróżniczych”. Potocznie mówimy o “Podróżach Guliwera”, ale warto wiedzieć, że pełny tytuł książki brzmi "Podróże do wielu odległych narodów świata, w 4 częściach, opisane przez Lemuela Guliwera, najpierw lekarza okrętowego, później kapitana kilku statków".

W potocznej świadomości najbardziej znane są dwie pierwsze części powieści, które rzucają tytułowego bohatera w wir przygód na wyspach gigantów i liliputów. Głównie dlatego, że doczekały się licznych opracowań w formie książek dla dzieci, komiksów czy filmów. Dwie pozostałe, czyli wyprawa do wyspy Laputy i kraju Houyhnhnmów nie zdobyły już takiego rozgłosu. 

Nie będę udawał, że jestem wielkim znawcą twórczości Swifta i czytałem jego powieść. Z Guliwerem miałem styczność jako dziecko za sprawą komiksu Gabriela Muldyńskiego i Pawła Pawlaka wydanego w latach 80-tych. I być może oglądałem jakiś film. Z tego co pamiętam komiks skupiał się na dwóch pierwszych opowiadaniach Swifta. Wiem, że mniej więcej w tym okresie wydano też komiks ze scenariuszem Stefana Weinfelda i rysunkami Zdzisława Byczka. A już współcześnie - wariację Milo Manary o erotycznych przygodach Guliweriany (Scream Comics).

Z ciekawością sięgnąłem więc po album Mandioki odkrywający przede mną “nowe przygody” Guliwera i przyznam szczerze, że komiks mnie oczarował. Przede wszystkim ze względu na oprawę graficzną Paula Echegoyena (zobaczcie te zdjęcia dookoła tekstu), ale i sama historia niesie uniwersalne przesłanie i zostaje w głowie na dłużej. Oczywiście nie jestem w stanie porównać jej do oryginału, którego nie znam, ale w adaptacji komiksowej bez trudu można znaleźć odniesienia i aluzje do współczesnych Swiftowi problemów społecznych i politycznych. Co więcej, autorowi komiksu udało się tego dokonać nie zalewając czytelnika ścianami tekstu. Album ma doskonale wyważone proporcje - czyta się go lekko i nie przygniata nas opisami, dzięki czemu możemy się skupić na podziwianiu pięknych rysunków Echegoyena.

A te nadają całej pracy onirycznego i baśniowego klimatu. Rysunki zachwycają - począwszy od klasycznych marynistycznych kadrów, przez intrygujące wizje nieznanych krain po zapierające w dech w piersiach obrazy architektury. W zasadzie każdy kadr to osobne dzieło sztuki. Rysunki są duże i czytelne, dzięki czemu możemy podziwiać liczne detale i delektować się wizualną interpretacją dzieła Jonathana Swifta. Paul Echegoyen kilka razy wykorzystuje całą planszę na pojedynczy kadr, podkreślając w ten sposób spektakularność swoich prac. Całość polana jest nieco cartoonowym sosem - co widać głównie po bajkowych facjatach bohaterów.

Księga trzecia przygód Guliwera jest podróżą z Laputy do Japonii, ale po drodze bohater odwiedza kilka innych wysp. Każda z nich stanowi satyrę na pewne określone zjawiska znane współcześnie autorowi powieści. Na przykład latająca wyspa Laputa to krytyka ustroju klasowego i nauk, które nie mają praktycznego zastosowania. Na innej z wysp bohater obserwuje ceremoniał dworski autorytarnych przywódców. Ale są tu też bardziej filozoficzne zagadnienia - od przywracania życia zmarłym po nieśmiertelność. Każda z wysp skłania nas do refleksji nad ludzką naturą, pragnieniami lub władzą. Po powrocie do domu bohater ma dosyć - nie chce już więcej wyruszać w podróże. Choć jak wiemy, zrobi to jeszcze raz wyruszając do kraju Houyhnhnmów (księga czwarta powieści Swifta, nie zaadaptowana do wersji komiksowej).

Doceń moją pracę i postaw mi kawę 😉

“Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii” to komiks ze wszech miar godny uwagi. Choć jest to współczesna interpretacja powieści sprzed trzech wieków, to porusza kwestie, które do dziś pozostają aktualne. Forma satyry sprawia, że opowieść nie zmienia się w traktat moralizatorski lecz w ciekawą przygodę, której “skutkiem ubocznym” są refleksje nad ludzką naturą. Oprawa graficzna to absolutne mistrzostwo. Już same oniryczne kadry Paula Echegoyena są wystarczającym powodem, by zapoznać się z komiksem.

Nawiasem mówiąc cieszy fakt, że autorzy komiksów chętnie sięgają po klasykę, a wydawcy sprowadzają ją do Polski. Mam wrażenie, że w ostatnich latach jest tego typu publikacji coraz więcej. Obok Mandioki, która ma w katalogu tego typu pozycje, warto też wspomnieć m.in. o Egmoncie, który wypuścił całą linię komiksów z cyklu “adaptacje literatury”, a od czasu do czasu raczy nas też one shotami (np. omawiany ostatnio “Pracownicy morza”). Dziś, gdy młodzież coraz rzadziej sięga po książki, komiks może stanowić ciekawą alternatywę pozwalającą zapoznać się z klasyką.

Informacje o komiksie
Współpraca recenzencka (czy redakcja otrzymała bezpłatny egzemplarz) Nie
Tytuł „Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii”
Wydawca Mandioca
Scenarzysta Bertrand Galic
Rysownik Paul Echegoyen
Kolorysta Paul Echegoyen
Tłumacz Monika Motkowicz
Rok wydania 2025
Format 240x320 mm
Okładka Twarda
Liczba stron 112
Cena okładkowa 109 zł

Read more