"Pracownicy morza" - recenzja komiksu Michaela Duranda na podstawie powieści Viktora Hugo

Komiks “Pracownicy morza” autorstwa Michalea Duranda to adaptacja słynnej powieści Viktora Hugo pod tym samym tytułem. Książka wydana została w 1866 roku i cieszyła się ogromną popularnością czytelników. Początkowo drukowana była w czasopiśmie “Le Soleil” w odcinkach.

"Pracownicy morza" - recenzja komiksu Michaela Duranda na podstawie powieści Viktora Hugo

To wstyd, ale muszę od razu przyznać, że książki nie czytałem. Nie jestem więc w stanie ocenić, na ile komiks jest jej wierną adaptacją. Nie da się jednak ukryć, że nad komiksem unosi się duch XIX wiecznych opowiadań. Prowadzenie narracji, słownictwo, a także niektóre sceny, odzwierciedlają bowiem klimat tamtej epoki. Zresztą autor już na wstępie zaznacza, że zapewne dziś niektóre z wypowiedzi i opinii bohaterów by “nie przeszły” w nowych komiksach. Prosi więc, by traktować ten komiks ulgowo i pamiętać, że odzwierciedla on ducha minionej epoki.

Zacznę od warstwy edytorskiej, bo robi ona ogromne wrażenie. Komiks jest duży - jego wymiary to 24.5 cm na 33.2 cm. Wydany został na solidnym papierze w twardej oprawie z tasiemką służącą za zakładkę. Jest to wersja czarno biała, a styl graficzny może przywodzić na myśl prace Andreasa - gęste kreskowanie i kadry bogate w detale. Album ma 152 strony, a wydawca zastrzega, że to opowieść dla dorosłych [18+]. Najpewniej ze względu na niektóre opinie zawarte w jej treści.

I choć mimo tego, że jest to opowieść mająca na karku blisko 160 lat, to zdecydowanie różni się od wielu historii z tamtej epoki, z którymi miałem styczność. Ma w sobie ciekawy wątek sensacyjny, który w tym przypadku przejawia się dramatyczną walką z czasem. 

Historia opowiada o chłopaku imieniem Gilliatt, który w swojej społeczności traktowany jest za wyrzutka. Pewnego dnia jeden z przedsiębiorców, na skutek machlojek wspólnika traci nowoczesny kuter z silnikiem parowym. Łódź w trakcie sztormu zakleszcza się między skałami, ale nie tonie. Lethierry, bo tak nazywa się właściciel statku publicznie obiecuje, że odda za żonę swoją siostrzenicę temu, kto odzyska chociaż silnik z kutra. Przypomnę tylko, że w owym czasie tego typu silniki były najnowszym osiągnięciem techniki i kosztowały majątek. Misja wydaje się niewykonalna i skrajnie niebezpieczna. Podejmuje się jej Gilliat, który samodzielnie próbuje wydostać kuter, nim porwie go morze i doszczętnie roztrzaska o skały.

Mimo nieco archaicznej narracji komiks czyta się zaskakująco dobrze. Przede wszystkim nie jest przeładowany treścią i dialogami, bo pierwsze skrzypce gra tu warstwa graficzna. Durand buduje obraz wyłącznie gęstym kreskowaniem, bez klasycznych konturów. Efekt przypomina dawne miedzioryty i drzeworyty z XIX i XX wieku, co dobrze koresponduje z epoką Hugo. Plansze powstały tuszem i ołówkiem na papierze, w monumentalnym, „rzeźbiarskim” prowadzeniu kreski. Morskie pejzaże i skały są modelowane warstwami kresek, a dynamika scen wynika z rytmu i zagęszczenia linii, nie z plam czerni. 

Autor pracował nad komiksem cztery lata, a oryginalnie album ukazał się nakładem wydawnictwa Glénat w 2024. Do polskiego czytelnika trafił w październiku 2025 r.

Michel Durand
Debiutował w 1979 roku w magazynie Fluide Glacial, a w 1985 wydał kryminał „Opération Chistera” w Glénat. Rysował m.in. cykl „Cliff Burton” ze scenariuszem Rodolphe’a dla Dargaud oraz „Polar Extrême” do scenariusza Jodorowsky’ego w Les Humanoïdes Associés. W latach 2005–2007 publikował jako Durandur w Carabas, później współtworzył antologię „Destins” z Frankiem Giroudem i narysował dyptyk „Ambre gris”. W jego dorobku są też nowsze tytuły, jak „Espèce(s)” (2019) i „Franklin” (2022).

Komiks jest piękny, a rysunki Duranda robią ogromne wrażenie. Także dzięki temu, że wiele z nich to ogromne plansze, nierzadko wykraczające poza jedną stronę. Nie oznacza to jednak, że nie ma wad. Momentami miałem wrażenie, że te “pokreskowane” sceny morskie oraz sceny dziejące się na skałach są mało czytelne w odbiorze. Paradoksalnie, ogromny format komiksu może też nie sprzyjać czytaniu np. w łóżku. Te kadry trzeba podziwiać w całej okazałości - w nieco większej odległości od oczu niż standardowe komiksy. Ale być może to jedynie moje subiektywne odczucia, więc możecie je potraktować jako “czepianie się na siłę”. 

Niemniej polecam mocno ten komiks, bo to na pewno jedna z najpiękniejszych adaptacji literatury, z jakimi miałem do czynienia. Wydaje mi się, że będzie to też doskonały prezent pod choinkę dla fanów klasycznych historii. Kto wie, może obdarowując osobę sceptyczną wobec historyjek obrazkowych przekonacie ją, że komiks to nie tylko trykociarze, ale także ambitne dzieła adaptujące klasyczną literaturę na formę przyjemniejszą w odbiorze? Warto spróbować!

Informacje o komiksie
Współpraca recenzencka (redakcja otrzymała bezpłatny egzemplarz) Tak
Tytuł „Pracownicy morza”
Wydawca Egmont
Scenarzysta Michael Durand
Rysownik Michael Durand
Kolorysta
Tłumacz Ernest Kacperski
Rok wydania 2025
Format 24.5 x 33.2 cm
Okładka twarda
Liczba stron 152
Cena okładkowa 130 zł