Pół planszy z "Asteriksa" poszło za 300 tys. zł. Tintin za 2 mln zł nie znalazł kupca
Na aukcji Aguttes plansza z komiksu „Tintin w krainie czarnego złota” nie znalazła kupca, za to pół planszy z „Asteriksa” przebiło estymację i poszło za ponad 73 tys. euro (ok. 309 tys. zł), przypominając, jak kapryśny potrafi być rynek oryginalnych plansz.
Kilka dni temu pisaliśmy na Blogu o komiksach o niezwykłej okazji dla kolekcjonerów. Dom aukcyjny Aguttes wystawił na sprzedaż oryginalną planszę VII z komiksu „Tintin w krainie czarnego złota”, wycenioną na 300–500 tys. euro i pochodzącą ze słynnej kolekcji Jacques’a Topora. Aukcja odbyła się 19 listopada w Neuilly-sur-Seine. Jej wynik okazał się jednak mniej spektakularny, niż można się było spodziewać – przynajmniej dla tintinologów.

Tintin za drogi nawet dla milionerów
Plansza Hergégo nie znalazła kupca, ponieważ licytacja nie osiągnęła tzw. ceny rezerwowej, czyli minimalnej kwoty zaakceptowanej przez sprzedającego. Szacunek 300–500 tys. euro okazał się tym razem zbyt ambitny. W praktyce oznacza to, że sprzedaż nie została sfinalizowana, a plansza pozostaje w rękach właściciela.
Dom aukcyjny może próbować sprzedać planszę w ramach negocjacji prywatnych albo wrócić do niej w kolejnych katalogach. Sam fakt, że mówimy o jednej planszy wycenianej na równowartość kilku mieszkań w dużym europejskim mieście, pokazuje jednak, jak wysoko zawieszona jest dziś poprzeczka dla oryginalnych rysunków Hergégo.

Asteriks uratował sytuację
Znacznie lepiej poszło na tej samej aukcji innemu klasykowi frankofońskiego komiksu. Pół planszy z komiksu „Galijskie początki” (tom 32 z 2006 r.) Alberta Uderzo, ze scenariuszem René Goscinnego, wyceniona na 40–60 tys. euro, przyciągnęła żywą licytację. Ostatecznie została sprzedana za ponad 73 tys. euro, czyli wyraźnie powyżej górnej granicy estymacji.
To ciekawy kontrast. Z jednej strony supergwiazda rynku, jaką jest Tintin, która tym razem „nie dowozi” oczekiwań sprzedającego. Z drugiej – „tylko” pół planszy z „Asteriksa”, ale za to z bardzo mocnym wynikiem, który pokazuje, że prace Uderzo wciąż mają dużą siłę przyciągania i potrafią pozytywnie zaskoczyć nawet ostrożnych wyceniających.
Rynek oryginalnych plansz: rekordy i kaprysy
Jeśli śledzicie rynek aukcji komiksowych, wiecie, że pojedyncza nieudana sprzedaż nie zmienia ogólnego obrazu. Oryginalne rysunki Hergégo od lat biją rekordy. W 2021 roku odrzucony projekt okładki do „Błękitnego lotosu” został sprzedany za około 3,2 mln euro. Wcześniej rekordami żyły także plansze z albumu „Spacer po księżycu”, które na aukcjach Artcurial osiągały kwoty rzędu 1,55 mln euro.
Na tym tle plansza z „Tintin w krainie czarnego złota” wpisuje się w górny segment rynku, ale nie jest już absolutnym numerem jeden. Mogło się okazać, że przy obecnych nastrojach kolekcjonerzy uznali estymację za zbyt wysoką, albo po prostu czekają na „bardziej ikoniczną” scenę z serii. Rynek oryginalnych plansz komiksowych jest dziś dojrzały, ale wciąż bywa kapryśny. Czasem wystarczy inny kadr, bardziej rozpoznawalny moment z albumu czy lepsza historia pochodzenia, żeby cena wystrzeliła.

Lekcja dla kolekcjonerów i inwestorów
Z perspektywy kolekcjonerów ten wynik jest dobrym przypomnieniem, że nawet na rynku premium nie ma gwarancji szybkiej sprzedaży. O ile prace Hergégo osiągały w ostatnich latach rekordowe kwoty i uchodzą za „pewne” aktywo na rynku sztuki, o tyle każda konkretna plansza jest osobną historią, zależną od ceny rezerwowej, składu sali i nastrojów inwestorów.
Dla osób, które traktują oryginalne plansze jako alternatywną lokatę kapitału, to sygnał, że warto patrzeć nie tylko na nazwisko autora, lecz także na temat sceny, okres w twórczości, stan zachowania czy udokumentowane pochodzenie. Czasem „mniejszy” obiekt, jak pół planszy z „Asteriksa”, może dać lepszy wynik niż głośno zapowiadana gwiazda katalogu.

A plansza z „Tintin w krainie czarnego złota”? Na razie pozostaje bez nowego właściciela, ale można się spodziewać, że jeszcze wróci na rynek. Pytanie tylko, czy przy tej samej estymacji, czy już z nieco ostrożniejszą ceną wywoławczą. Jedno jest pewne: dla fanów Tintina i dla obserwatorów rynku komiksu to historia, którą warto śledzić dalej.
Doceń moją pracę i postaw mi kawę 😉



