A niech cię, Tesla! Jacek Świdziński poraża komiksowym prądem

Wyobraź sobie, że Nikola Tesla powraca do życia, by osobiście sabotować liniową narrację, podrzeć scenariusz w drobny mak i zakpić z całej historii XX wieku. A potem siada, uśmiecha się pod nosem i mówi: "A teraz zobaczcie, co z tego będzie". Tym właśnie jest komiks Jacka Świdzińskiego „A niech cię, Tesla!”, którego drugie, jubileuszowe wydanie z okazji 25-lecia Kultury Gniewu wybuchło na rynku w 2025 roku niczym transformator Tesli przeciążony absurdalnym ładunkiem intelektualnym.
To nie jest klasyczne science-fiction. To nie jest biografia. To nie jest nawet tak do końca klasyczny komiks. To... eksperyment. Satyryczna detonacja, która rozrywa na strzępy zarówno rzeczywistość, jak i fikcję, zlepiając je potem taśmą izolacyjną, w formie czterech przeplatających się opowieści, które razem tworzą cholerne science-fiction, w którym Tesla by się zakochał, a potem go znienawidził.
Tesla jako pretekst, czyli genialny burzyciel formy
W centrum tej postmodernistycznej układanki siedzi, a raczej pulsuje, Nikola Tesla. Ale nie ten z podręczników fizyki czy encyklopedii, tylko Tesla jako symbol: szalony naukowiec, geniusz nieprzystosowany społecznie, prorok z błyskawicą w kieszeni i natrętną świadomością, że świat, w którym żyje, to usterka systemu. Świdziński nie traktuje go z czcią, ale z ironiczną czułością. To nie bohater, to znak interpunkcyjny między obłędem a genialnością.
Bohaterowie to mieszanka rzeczywistych postaci historycznych i fikcyjnych, których losy splatają się w zawiłych intrygach sięgających od czasów XX wieku aż po współczesność i przyszłość. W tym kalejdoskopie wydarzeń znajdziemy rosyjskich szpiegów, tajne organizacje, rodzinne dramaty i surrealistyczne zwroty akcji, które potrafią zaskoczyć nawet najbardziej wytrawnego czytelnika. Narracja pędzi z prędkością błyskawicy, a każdy kolejny kadr dostarcza nowych powodów do śmiechu, zdziwienia i refleksji nad współczesnymi lękami i paranojami.
Scenariusz Jacka Świdzińskiego to majstersztyk w budowaniu narracji, która balansuje na granicy chaosu i precyzyjnej konstrukcji. Historia rozwija się w sposób nielinearny, z licznymi retrospekcjami i przeskokami czasowymi, które nie pozwalają się nudzić ani na chwilę. Dialogi są błyskotliwe, pełne ironii i subtelnych aluzji, które wymagają od czytelnika uwagi i otwartego umysłu.
Świdziński nie boi się mieszać konwencji od poważnej fantastyki naukowej po groteskę i parodię, tworząc scenariusz, który jest jednocześnie zabawny i prowokujący do myślenia. Jego narracja przypomina szalony eksperyment, w którym każdy element ma swoje miejsce, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest na opak. To właśnie ta nieprzewidywalność i wielowarstwowość sprawiają, że „A niech cię, Tesla!” to dzieło, które wykracza poza standardy gatunku




Graficzny minimalizm potrafi nakręcić fabułę
Graficznie komiks jest manifestem artystycznej przekory. Kreska Jacka Świdzińskiego nie kokietuje realizmem. To bardziej dziennik rysunkowy geniusza, który zapomniał, gdzie trzyma gumkę, ale pamięta każdy nerwowy tik swoich bohaterów. Linia jest prosta, często brzydka, ale jakże skuteczna! Minimalizm? Owszem. W swej prostocie absolutnie wystarczy.
Postacie przypominają szkice robione na marginesie notatek ze studiów, ale są tak ekspresyjne, tak wyraziste, że nie sposób ich pomylić z kimkolwiek innym. Tło? Cień? Detale? A po co komu to potrzebne? W efekcie otrzymujemy coś, co można by nazwać „antygrafiką doskonałą”, która ma za zadanie wywołać zgrzyt poznawczy.
Komiks jako intelektualny sabotaż
„A niech cię, Tesla!” to nie tylko komiks. To forma publicystyczna. Felieton w kadrach. Esej zbudowany z kadrów i dymków. Komiks, który nie chce cię zabawić. On chce cię rozedrzeć i poskładać na nowo, kimś innym. Świdziński sięga po ironię, groteskę, parodię i erudycyjne aluzje, tworząc coś, co przypomina umysłowy sabotaż. W każdej scenie czai się myśl: "Co jeśli to, z czego się śmiejemy, to tak naprawdę my?"
To nie jest lektura do kawy. To lektura, która wyrywa ci kawę z ręki i pyta, dlaczego w ogóle ją pijesz. Humor? Jak najbardziej obecny. Ale to nie są dowcipy z memów. To gorzki, inteligentny, często niewygodny śmiech. Śmiech nad samym sobą, nad historią, nad społeczeństwem, które nadal wierzy, że geniusz da się zamknąć w definicji. I choć wszystko krąży wokół absurdu, okazuje się, że być może absurd jest jedyną słuszną odpowiedzią na otaczającą nas rzeczywistość.
Niewątpliwą zaletą omawianego komiksu jest jego absolutna oryginalność i bezkompromisowość. Świdziński nie ogląda się na mody czy oczekiwania rynku, tworząc dzieło, które jest w pełni jego autorską wizją. To komiks, który nie boi się być trudny, wymagający, a momentami wręcz irytujący. Paradoksalnie czyni go to jeszcze bardziej fascynującym. Ironia, sarkazm i czarny humor są serwowane w tak wyrafinowany sposób, że stanowią prawdziwą ucztę dla miłośników inteligentnego dowcipu. To nie jest humor dla każdego, co jest oczywiście jego kolejną zaletą, bo dzięki temu trafia do grona odbiorców, którzy potrafią docenić jego specyficzną naturę.
Czy ten komiks ma wady? Oczywiście. Jak każdy geniusz, i on ma swoje niedoskonałości. Momentami tempo jest zbyt szybkie, a gęstość informacji może przytłoczyć mniej wytrawnego czytelnika. Nie każdemu przypadnie do gustu specyficzny, ironiczny styl autora oraz jego skłonność do łączenia faktów historycznych z fikcją w sposób, który nie zawsze jest jednoznaczny. Jeśli lubicie, gdy wszystko jest podane na tacy, „A niech cię, Tesla!” może wam nie przypaść do gustu.
Niektórzy mogą również uznać, że brak tradycyjnej, jasnej narracji jest frustrujący, a „rozwiązanie” fabuły jest zbyt enigmatyczne. Ale czy to na pewno wada, czy raczej świadomy zabieg artystyczny, mający na celu sprowokowanie do myślenia i odczuwania? Odpowiedź pozostawiam wam. W końcu geniusz często bywa niezrozumiany, prawda?




Zmierzając do źródła prądu
Jeśli macie ochotę na komiks, który zrywa z konwencjami, bawi się formą i treścią, a jednocześnie pozostawia ślad w głowie, „A niech cię, Tesla!” jest pozycją obowiązkową.
Zresztą, jeśli Nikola Tesla rzeczywiście wymyślił urządzenie do zakłócania narracji historycznej to najpewniej właśnie tak by wyglądał jego podręcznik obsługi. Z uproszczonymi rysunkami i dymkami wypełnionymi absurdalną treścią.
Komiks został wydany przez wydawnictwo Kultura Gniewu.
Tytuł: A niech cię, Tesla!
Scenariusz i rysunki: Jacek Świdziński
Format: 145x200 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 132 (cz-b)
Rok wydania: 2025
Cena okładkowa: 44,90 zł
[Współpraca reklamowa] Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Kultura Gniewu. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę opisanego komiksu.