Cywilizacje: Egipt. Recenzja komiksu
Lata temu budowałem piramidy w „Faraonie” i „Kleopatrze”, dziś wracam do Egiptu w zupełnie innej formie. Album „Cywilizacje: Egipt” przenosi mnie sprzed ekranu komputera na karty komiksu i pozwala zagłębić się nie tylko w gospodarkę i politykę, ale także w świat starożytnych bóstw i mitów.

Za młodu spędzałem długie godziny nad „Faraonem” i „Kleopatrą”, planując miasta, pilnując wylewów Nilu i budując świątynie ku czci bogów. Choć wciąż wiele osób narzeka, że gry komputerowe nie wnoszą nic dobrego do życia młodych ludzi, to praktyka jest zgoła odmienna. Owe strategie rozbudziły we mnie fascynację dawnym Egiptem i do dziś chętnie oglądam programy telewizyjne na ten temat. Dlatego, kiedy w Polsce ukazał się drugi tom serii „Cywilizacje”, zatytułowany „Egipt”, od razu znalazł się na radarze moich zainteresowań. I nie zawiodłem się – choć przyznam, że początek lektury nie był łatwy.

Fabuła przenosi nas o 4600 lat wstecz, do czasów faraona Dżosera. To epoka przełomowa, w której rodzą się fundamenty państwa, a na scenę wkracza młody Imhotep – przyszły architekt i mędrzec, którego losy prowadzą gwiazdy. I tu od razu muszę wyraźnie zaznaczyć: pierwsze strony komiksu są bardzo gęste od treści. Czytelnik zostaje wrzucony w świat egipskich bóstw, ich rodzinnych zależności i rytuałów. Nie ukrywam, że momentami czułem się zdezorientowany – imiona bogów pojawiają się jedno po drugim, a genealogie i relacje potrafią przytłoczyć. Wydaje mi się, że możecie się poczuć na początku podobnie, a być może nawet lekko zniechęcić. Ale zdecydowanie warto wytrwać, bo na kolejnych stronach akcja nabiera tempa, a historia skupia się bardziej na bohaterach z krwi i kości niż na abstrakcyjnych mitach.

Autorami „Egiptu” są France Richemond (scenariusz), Giulii Pellegrini (rysunki) i Axel Gonzalbo (kolory). Rysunki Pellegrini robią pozytywne wrażenie. Monumentalne świątynie, rozległe pustynie i sceny nocnego nieba mają w sobie epicki rozmach. Kolorystyka Gonzalbo dopełnia całości – złoto pustyni, błękit nocy i zieleń roślinności tworzą bogaty, sugestywny świat. Wydaje mi się, że dzięki tej oprawie wizualnej czytelnik naprawdę zanurza się w atmosferze starożytności.

Przypomnę, że „Cywilizacje: Egipt” to drugi tom z tej serii. Pozornie są one ze sobą nie związane, aczkolwiek w obu przewija się wątek astrologii. W „Krecie” bohaterowie odczytywali kosmiczne znaki i wiązali wydarzenia cywilizacji z losem zapisanym w gwiazdach. W „Egipcie” jest podobnie – los Imhotepa zostaje zapisany na niebie, a przeznaczenie nie jest dziełem przypadku, lecz odzwierciedleniem kosmicznego porządku. Prawdopodobnie ten wątek będzie się przewijał w kolejnych albumach z tej serii spajając je w spójną całość i podkreślając duchowe fundamenty dawnych kultur.


„Cywilizacje: Egipt” to nie tylko komiks historyczny, ale też filozoficzny. Opowiada o narodzinach cywilizacji i pokazuje, jak mocno człowiek starożytności wiązał swoje losy z kosmosem. Narracja Richemonda łączy fakty, mity i przeznaczenie, tworząc opowieść, która wykracza poza ramy podręcznika i staje się uniwersalną refleksją o ludzkiej kondycji.

Warto wspomnieć o warstwie edytorskiej. Lost In Time tradycyjnie zadbało o każdy szczegół, dzięki czemu mamy do czynienia z albumem, który nie tylko dobrze się czyta, ale także świetnie prezentuje się na półce. Duży format, twarda oprawa i kredowy papier czynią z „Egiptu” komiks kolekcjonerski, który od razu przyciąga wzrok.

Jeśli ktoś fascynuje się Egiptem tak jak ja od czasów gier „Faraon” i „Kleopatra”, zdecydowanie powinien po ten komiks sięgnąć. Początek może być wymagający i nieco przytłaczający, ale warto przebrnąć przez gąszcz bóstw i mitów, by dotrzeć do historii, która później rozkręca się w pełni i zostawia po sobie wrażenie obcowania z dziełem ambitnym i głęboko przemyślanym.
[Współpraca recenzencka] Egzemplarz komiksu otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Lost In Time. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.