Czy będziemy smażyć się w piekle? Prosiak na MFKiG o dwóch zakończeniach, poprawianiu klasyków i malarskich kotach

Prosiak wraca do „Będziesz smażyć się w piekle” z dwoma finałami, porządkuje „Ósmą czarę”, opowiada o pracy przy „Wydziale 7” i o malarskich kotach ze Śląska i Łodzi. Mówi też o wypaleniu, konkursach i wielkim projekcie wojennym, który czeka na swój czas.

Czy będziemy smażyć się w piekle? Prosiak na MFKiG o dwóch zakończeniach, poprawianiu klasyków i malarskich kotach

Dziesięć lat po premierze „Będziesz smażyć się w piekle” Krzysztof „Prosiak” Owedyk wraca do swojego najgłośniejszego komiksu. Na spotkaniu z Janem Sławińskim w trakcie MFKiG opowiadał o decyzji, która dojrzewała latami, o uporze w poprawianiu „Ósmej czary”, o pracy przy „Wydziale 7” i o tym, jak Google Street View wciągnął go na dobre do malowania pejzaży z kotami. Po drodze było wypalenie, a teraz dojrzewa pomysł na duży komiks wojenny. W tym wszystkim wciąż pobrzmiewa jego charakterystyczny ton: szczery, autoironiczny i precyzyjny.

„Moje spojrzenie się nie zmieniło. Cieszę się, że doszło do tego drugiego wydania” — mówi o „Będziesz smażyć się w piekle”. Kluczową nowością są dwa finały. „Od początku miałem w głowie drugie zakończenie — istniało już przy pierwszym wydaniu. Bardzo długo się zastanawiałem, czy dodać zakończenie good czy bad i to mnie zablokowało na dobre kilka miesięcy zanim oddałem materiały do druku. Po tych wszystkich przejściach bohaterów nie mogłem dołożyć czegoś dołującego, więc pierwsze jest bardziej optymistyczne, a drugie każdy może sobie zinterpretować.”

Reszta albumu nie została ruszona. „Reszta jest kompletnie nietknięta” — podkreśla. Doszły natomiast materiały dodatkowe. „Chciałem wypowiedzieć się pełniej i dodać materiały, które miałem: jak wygląda scenariusz, rysunki, szkice. Nie czułem potrzeby poprawiania rysunków — to dla mnie wciąż świadomy komiks.”

„Ósma czara” pod lupą: porządki bez przepisywania historii

Kiedy pada tytuł „Ósma czara”, Prosiak zmienia rejestr. „Ostatnie wydanie było bodajże w 2007. I nie jest dostępne, no chyba że mówimy o tym takim podziemnym wydaniu z Pasażera” — wspomina. Wznowienia celowo hamował. „Po 31 latach od premiery ten komiks się dla mnie zestarzał, zwłaszcza rysunkowo. Zacząłem go poprawiać. Najpierw liternictwo, prostowanie kadrów, proporcje. Jak zacząłem to robić na tablecie, okazało się, że to takie fajne zajęcie, że bardzo dużo poprawiam. Jedna trzecia komiksu może jest poprawiona.” To nie jest nowe pisanie historii, raczej higiena wizualna. „Staram się nie wprowadzać niczego nowego. Papier był kiepski, rastry wycinane z gazet, makiety się zestarzały, a niektóre odpowiedzi bohaterów brzmią mi dziś koślawo.” Ten porządek ma też wymiar osobisty. „Żeby się nie wstydzić, kiedy biorę do ręki stare obrazki.”

Przygoda z „Wydziałem 7” i praca na scenariuszu

Po autorskich książkach Prosiak wszedł w tryby serii mainstreamowej — i świetnie się tam odnalazł. „Kiedy usłyszałem o ‘Wydziale 7’, od razu złapałem klimat” — mówi. Pierwszy zeszyt rysował analogowo, kolejny już cyfrowo. „Praca przyspieszyła, czułem się swobodnie. Współpraca też była bardzo dobra. Razem zwracaliśmy uwagę na detale: fryzury, stroje, jaki typ syrenki narysować.” Do cyklu nie obiecuje powrotu. „Nie wiem, czy wrócę, bo bardzo dużo czasu zajmuje mi malowanie.”

Malarskie koty i boczne ulice: od Street View do płócien

Właśnie malowanie jest dziś jego drugim, równorzędnym językiem. „Z pandemii wciągnął mnie Google Street View — świetne narzędzie. Najpierw malowałem na podstawie kadrów, potem zacząłem jeździć w te miejsca. Śląsk: Katowice, Bytom, Chorzów; Łódź też.” Interesują go boczne uliczki i miejsca „nieeksponowane”. „Czuję się jak odkrywca takich zakazanych miejsc, które nie wyglądają zbyt ładnie. Nie do wiary, co można czasami znaleźć i że ludzi tam mieszkają.”

W tych pejzażach pojawiają się koty. „Koty są trochę odpowiednikiem ludzi stamtąd. Ubrane jak w lumpeksie, biednie raczej, trochę dresy, rzeczy po przejściach.” Najdziwniejsze zamówienie? „Obraz dla Jerzego z Inowrocławia: ‘kotki z nawiązaniami do black metalu’. Powstał ‘Felinozofem’. Przedszkolne kotki prowadzi postać z okładki Burzum, płonie makieta kościółka, łatki w kształcie odwróconych krzyży. Uroczy obraz. Otworzył mnie.”

Od zinów do Kultury Gniewu i gorzkie lekcje długich serii

Ten ton „robienia po swojemu” nie wziął się znikąd. Prosiak pamięta dobrze przejście od zinów do Kultury Gniewu. „Oddałem self-publishing wydawnictwu Pasażer, bo mnie obciążał. Kultura Gniewu od początku dbała o jakość. Teraz to duże, ważne wydawnictwo profesjonalne.”

Najmocniej wspomina jednak cenę długiego projektu. „Po drugiej części ‘Cienia w koronie’ byłem zajechany. Łączyłem to z etatem, a wynagrodzenia były symboliczne jak za kilka tygodni pracy, nie lata. Uświadomiłem sobie, że dociągnięcie ośmioczęściowej serii zajmie minimum osiem lat. Totalne zniechęcenie.” Wyjściem było „Będziesz smażyć się w piekle”. „Pomyślałem, że opowiem to dla siebie, bez ciśnienia nakładów. Wyrzuciłem linijkę, rastry i realizm. Ramki od ręki, rysunek ma wypływać, bliżej starych zinów i satyry.”

Co dalej: projekt wojenny i oko jurora

Czy „Cień w koronie” mógłby narysować ktoś inny? „Myślę, że mógłby być zupełnie ktoś inny. Ważne, żeby był jakiś tam… Ale nie napiszę scenariusza, więc na razie tego nie będzie.” Czeka natomiast inny projekt. „Mam bardzo szczegółowy koncept historii wojennej, chyba 70 stron maszynopisu, scena po scenie. Akcja od 1939 roku w okupowanej Warszawie. Chcę, żeby to trafiało do współczesnego czytelnika. Najpierw jednak domknę poprawki ‘Ósmej czary’ i muszę zabezpieczyć czas.”

Był też w ostatnich miesiącach jurorem w konkursie komiksowym. „Przeczytałem wszystko, chyba ponad setkę prac. Mnóstwo diamentów, które chętnie zobaczyłbym jako pełne komiksy, i trochę rzeczy do dopracowania.” Czyta zresztą mało — i mówi o tym bez pozy. „Nadal czytam mało. Od lat ogromne wrażenie robi na mnie ‘Bardo’ Wojtka Stefańca i Daniela Odiji. To wymiata. Lubię ‘Araba przyszłości’. Przestałem kupować, bo brak miejsca.”

Poza Polską i na ekranie

Na koniec pojawiają się wątki poboczne, ale znamienne. Prosiak przyznaje, że były dwa zagraniczne zapytania o „Będziesz smażyć się w piekle”. „Jedno z Portugalii, drugie chyba z Węgier. Rozbiło się o dofinansowania. Planowali nakład rzędu 400 egzemplarzy.”

W tle majaczy ekranizacja. „Wiem, że będzie w 2027. Obserwuję profil Hole Films, bo oni będą odpowiadać za produkcję. Obserwuję profil Arkadiusza Jakubika, bo on będzie reżyserem. Zobaczymy, co dalej.” Do ilustracji dziecięcych nie ciągnie. „To nie moja bajka. Szybko bym coś brzydkiego dorysował. Tamto wydawnictwo to był wypadek przy pracy, technicznie wyszło słabo. A poza tym mnóstwo jest młodych ilustratorów, którzy robią to pięknie.”

Domknięcie: portret konsekwencji

Rozmowa układa się w spójny portret autora, który konsekwentnie czyści własne archiwum, testuje formy i pilnuje, żeby się nie zajechać. W nowym wydaniu „Będziesz smażyć się w piekle” daje czytelnikom dwa klucze do tej samej opowieści.

W „Ósmej czarze” chce przywrócić klarowność rysunku bez przepisywania historii. W malarstwie szuka miejsc nieoczywistych i przemyca w nie koty, które „ubiera jak ludzie z okolicy”. A w planach ma wielką wojnę na papierze, opowiedzianą tak, by rezonowała tu i teraz. „Wiem, że muszę to opowiedzieć. Natomiast kiedy, to jest inna sprawa.”