Elon Musk - Amerykański oligarcha. Darryl Cunningham. Recenzja

Elon Musk - Amerykański oligarcha. Darryl Cunningham. Recenzja

No i władowałem się na minę. Wziąłem do recenzji komiks biograficzny “Elon Musk - Amerykański oligarcha” Darryla Cunninghama od Non Stop Comics. Nie dlatego, że to słaba pozycja - wręcz przeciwnie. Obawiam się tylko, że jest to komiks o mocnym zabarwieniu politycznym, a nasze komiksowo alergicznie reaguje na politykę.

Na początek słowo wyjaśnienia: “Elon Musk” to taki nie do końca komiks w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. To opowieść biograficzna z komentarzem, która opiera się w 95 proc. na dymkach narracyjnych. Pozostałe 5 proc. to klasyczne dymki z wypowiedziami bohaterów, ale w zasadzie niewiele one wnoszą do treści. Ot, takie uszczypliwe lub zabawne komentarze. Czyli struktura przypomina trochę “Koziołka Matołka”, gdzie obrazek jest oddzielnie, a tekst oddzielnie. Czytania jest bardzo dużo.

Elon Musk to barwna postać. Jedni uważają go za genialnego konstruktora i człowieka z misją, drudzy - za ksenofoba, cwaniaka i manipulatora. Z lektury komiksu można wysnuć wniosek, że po części i jedni i drudzy mają rację. Musk to do niedawna “prawa ręka” prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Do niedawna, bo w ostatnich dniach panowie mocno się pokłócili, a Musk wyszedł nawet z gabinetu z podbitym okiem (choć to ponoć sprawka sekretarza skarbu, a nie prezydenta). Historia tego komiksu pisze się więc dalej, na naszych oczach.

Wydaje się, że autor tej opowieści dość rzetelnie omawia historię oligarchy, choć im dalej w las tym widać sporo uzasadnionej krytyki. Opowieść zaczyna się od najmłodszych lat młodego Elona, które na pewno w pewnym stopniu ukształtowały jego obecny światopogląd. A wychował się on w RPA w czasach apartheidu - ideologii, zakładającej segregację rasową. Obserwujemy jego emigrację z Afryki do Stanów, pierwsze wynalazki. Dziś już tylko najstarsi pamiętają, że stał on m.in. za sukcesem PayPala - pierwszego systemu umożliwiającego globalne przesyłanie pieniędzy. Później Tesla, Space X, ale też kilka innych pomysłów - np. kabin pneumatycznych do przemieszczania się między lokacjami. Część z nich nie została wdrożona do masowej produkcji.

Geniuszu nie można mu odmówić. To na pewno wizjoner, który zdecydował się wdrożyć wiele innowacji, które zrewolucjonizowały rynek. Jak jednak dowiadujemy się z komiksu, geniusz ten często realizowany był metodą “po trupach”. Musk w sposób despotyczny zarządzał swoimi korporacjami, rozprawiając się bezwzględnie z wieloma pracownikami. Zwłaszcza tymi, którzy stali za sukcesem jego wynalazków, ale nie chcieli iść o krok dalej np. w naginaniu procedur (ze względów bezpieczeństwa).

Poznajemy tu “ciemną stronę Muska”. Obiecywanie inwestorom gruszek na wierzbie, oczernianie pracowników, szantażowanie pozwami, składanie obietnic bez pokrycia, radykalne wypowiedzi, a z biegiem czasu coraz mocniejsze angażowanie się w politykę. Autor zauważa, że o ile na początku poglądy Elona były centrowe (współpracował np. z prezydentem Barackiem Obamą), to z biegiem czasu przesunęły się na skrajnie prawą stronę (co widać też po wymownym geście na okładce). Ale ultra-prawicowe poglądy nie przeszkadzały mu np. podlizywać się Republice Chin, byle tylko wyciągnąć pieniądze.

Stop.

Nie ma sensu pisać więcej, bo zabrniemy za bardzo w politykę. “Elon Musk - Amerykański oligarcha” to w mojej opinii - niespełnionego politologa - bardzo ciekawa pozycja. Komiks nafaszerowany ciekawostkami, pokazujący drogę od “od zera do miliardera”. Choć to “zero” jest umowne, bo Musk miał na starcie spore fundusze na realizowanie swoich pomysłów - pochodził z zamożnej rodziny. Jeśli odseparujemy wątki polityczne, to jest tu masa ciekawostek technologicznych, biznesowych, giełdowych i korporacyjnych. No i przede wszystkim historia samochodów elektrycznych oraz podboju kosmosu przez prywatnego inwestora. 

Moim zdaniem warto przeczytać, bo o Musku jeszcze nie raz usłyszymy. A warto wiedzieć, jak ten człowiek budował swoje imperium “od kuchni”.

[Współpraca recenzencka] Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Non Stop Comics. Wydawca nie wywierał wpływu na moją opinię.