Ludzie Północy. Tom 1. Saga anglosaska. Recenzja komiksu

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak brzmi łamanie kości pod toporem? Jak pachnie krew mieszająca się z błotem na polu bitwy, gdzie honor to jedyna waluta, a śmierć - jedyny pewnik? Brian Wood zaprasza nas do świata, gdzie odpowiedzi na te pytania nie są metaforą, lecz codziennością. "Ludzie Północy" to nie jest kolejna romantyczna opowieść o wikingach w rogatych hełmach, lecz surowy, bezlitosny portret epoki, która wykuwa charaktery w ogniu i krwi.
Pożegnanie z Thorgalem – witajcie w prawdziwym świecie wikingów
Osobiście nie jestem wielkim fanem Średniowiecza ani wikingów. Z popkultury w zasadzie jedyne co mnie przyciągnęło do tego świata to saga o Thorgalu. Większość z Was zapewne zna tego bohatera, który co prawda nie jest typowym nordyckim wojownikiem, ale jego saga to baśń, pełna fantastycznych elementów, kosmicznych technologii i magicznych przedmiotów. W komiksach, które wychowały pokolenia, wikingowie często byli przedstawieni jako romantyczni, honorowi wojownicy, którzy walczyli o chwałę, ale także o sprawiedliwość, a ich bogowie byli fantastycznym tłem dla przygód.
O "Ludziach Północy" wiedziałem już od kilku lat, ale nigdy nie miałem okazji ich przeczytać. Nakład trzech tomów w zasadzie jest od dawna wyprzedany, a ceny na rynku wtórnym mocno przekraczają ceny okładkowe. Kiedy niedawno zupełnym przypadkiem wszedłem na stronę Egmontu w zakładkę „wyprzedaże” i zobaczyłem dostępny tom 1 trylogii i to jeszcze grubo poniżej ceny okładkowej, nie zastanawiałem się ani sekundy. Kilk. Kupione.
I już na wstępie, zanim przejdę do głębszej analizy niniejszego komiksu, to powiem Wam, że w "Ludziach Północy" Briana Wooda, nie ma miejsca na takie bajki jak u duetu Rosiński-Van Hamme. Tu nie ma rycerskiego honoru, nie ma wzniosłych idei. Jest brud, krew, zdrada, chciwość i bezlitosna walka o przetrwanie w świecie, w którym każdy dzień jest testem siły i determinacji. To jakby zdjąć z wikingów romantyczną pelerynę i pokazać ich nagich, pokrytych błotem i krwią, z zimnym blaskiem nienawiści w oczach. Wood odrzuca fantastyczne elementy na rzecz surowego, brutalnego realizmu, który czerpie garściami z historycznych źródeł, ale nie boi się go przeinaczać, by opowiedzieć fascynującą, ludzką historię.
To, co odróżnia ten komiks od innych, to brak jednego, centralnego bohatera, którego losy śledzimy przez całą opowieść. Zamiast tego dostajemy zbiór powiązanych ze sobą, ale jednocześnie odrębnych, historii, które tworzą epicką mozaikę. To nie jest jeden wielki epos, to zbiór pieśni, które opowiadają o różnych aspektach życia wikingów. "Ludzie Północy" to zbiór surowych, krótkich, ale intensywnych, "filmów dokumentalnych" o ich brutalnym, doczesnym życiu.






Mozaika okrucieństwa – pięć opowieści, które zmieniają wszystko
W Sadze anglosaskiej zawartych jest pięć opowieści, rozgrywających się w różnych momentach i zakątkach wysp brytyjskich. Nie są one ze sobą bezpośrednio powiązane fabularnie, ale łączy je coś znacznie silniejszego niż ciągłość narracyjna. Łączy je duch, który szepcze przerażające historie.
A jakie to historie, powinniście się sami przekonać sięgając po ten tytuł. Po krótce naszkicuję Wam o co mniej więcej chodzi w tych opowieściach, tak, aby nie popsuć odkrywania tego świata.
W „Lindisfarne” historia rozpoczyna się tam, gdzie chrześcijańska Europa po raz pierwszy zetknęła się z furią Północy. 8 czerwca 793 roku - dzień który na zawsze zmienił anglosaskie oblicze. Wood nie przedstawił nam pierwszego najazdu skandynawskich wojowników jako heroicznej wyprawy, lecz jako przemyślany akt przemocy, gdzie duchowni stali się ofiarami, a święte relikwie - zdobycznymi łupami. Całość historii uzupełnia postać chłopca, surowo wychowywanego w chrześcijańskich wartościach, który marzył o tym, aby stać się wikingiem.
„Panny Tarcz”. Opowieść o trzech wikińskich kobietach, które powstrzymują anglosaskie ataki na zrujnowany zamek na samotnej wyspie. To prawdziwe studium przetrwania. Wood pokazuje, jak w społeczeństwie, gdzie siła fizyczna decyduje o pozycji społecznej, kobiety musiały przekraczać granice swojej płci, by zachować godność. Ich walka to nie tylko fizyczne starcie z wrogami, ale przede wszystkim zmaganie z własnymi ograniczeniami w świecie, który nie przewidywał dla nich miejsca na polu bitwy.
„Swen, który powrócił”. Najdłuższa część tomu śledzi losy Svena, który po latach pobytu i bycia najemnikiem w Konstantynopolu powraca do rodzinnych stron, by odebrać należne mu dziedzictwo. Wood mistrzowsko buduje napięcie między przeszłością a teraźniejszością, pokazując, jak nieodwracalne są zmiany historyczne. Sven to człowiek poza czasem - za stary na nowy świat, za młody, by zaakceptować klęskę dawnego. Jego walka o odzyskanie rodzimych Orkadów staje się metaforą całej umierającej kultury.
„Córka Thora”. Najkrótsza, ale równie mocna historia jak pozostałe. Jedna z najbardziej gorzkich opowieści w tomie. Przed oczami staje nam młoda dziewczyna, której ojciec ginie z rąk wrogów. Co zostaje dziecku po takiej stracie? Zimna determinacja. Dorasta w lesie, z siekierą w dłoni. Kiedy wraca, nie ma łez, nie ma wzruszeń. Jest sąd. Ale nie boski. Historia krótka, wręcz surowa, jak wyryta w kamieniu runa. Obnaża traumę, która nie daje się zagłuszyć.
„Krzyż i Młot”. Finałowa opowieść tomu, która momentami przypominała mi gdzieniegdzie losy Franka Castle’a jako Punishera tyle że w średniowiecznej Irlandii. Buntownikiem nie jest wiking. To chrześcijanin. A jego zemsta ma w sobie coś pierwotnego, niemal demonicznego. To opowieść o walce dwóch ideologii - nie miecza i młota, lecz krzyża i młota. Chory fanatyzm kontra ślepa sprawiedliwość. Najbardziej psychologiczna, pełna tajemnic historia, w której każda strona skrywa coś ciemniejszego niż śmierć.






Obrazy wyryte krwią w kamieniu
Jeśli chodzi o warstwę graficzną to nie ma tu miejsca na cukierkową, komiksową kreskę. Rysunki są surowe, brutalne, nieidealne. Są jak wyryte na kamieniu opowieści, które pamiętają krew, pot i łzy. Każdy kadr to przemyślana kompozycja, która działa na zmysły czytelnika. Artyści, którzy pracowali nad tym tomem stworzyli świat, który można niemalże dotknąć. Dynamiczne sceny walk są pełne furii, a statyczne ujęcia natury, czy ludzkich twarzy, są pełne głębi i melancholii. To grafika, która nie boi się brudu i zniesmaczenia.
Kolory są esencją tego komiksu. Barwy są stonowane, a jednocześnie pełne życia. Z kolei sceny walki i brutalności, są wypełnione odcieniami czerwieni, od jaskrawoczerwonej krwi, która leje się strumieniami, po brudnoczerwoną ziemię, która jest nią nasiąknięta.
Graficzna strona dzieła, choć generalnie jest na dość wysokim poziomie, wykazuje pewne nierówności. Różni artyści pracujący nad poszczególnymi opowieściami mają odmienne style, co czasami burzy spójność wizualną tomu. Szczególnie widoczne jest to w przejściach między historiami, gdzie zmiana stylu rysunku może wyrwać czytelnika z narracji.
Oczywiście to, czy niniejszy komiks jest wizualnie do pochłonięcia zależeć będzie tylko i wyłącznie od Waszej osobistej estetyki. Mnie to wszystko bardzo się podobało.
Autentyczność ponad wszystko
"Ludzie Północy" triumfuje tam, gdzie wiele innych komiksów historycznych ponosi porażkę - w autentyczności przedstawionego świata. Wood nie popada w pułapkę romantyzowania przeszłości, nie ukrywa jej brutalności pod warstwą nostalgii. Jego bohaterowie nie są ani całkowicie dobrzy, ani całkowicie źli - to ludzie uwięzieni w systemie wartości, który dziś wydaje się barbarzyński, ale dla nich był naturalnym porządkiem rzeczy. Te niuanse w przedstawianiu charakterów czynią lekturę fascynującą, ale też dosyć wymagającą.
Struktura antologiczna tomu, choć pozwala na eksplorację różnych aspektów nordyckiej kultury, czasami działa na niekorzyść całości. Przeskakiwanie między różnymi okresami i lokacjami może być dezorientujące, szczególnie dla czytelników nieobytych z historią wczesnego średniowiecza. Wood zakłada pewien poziom wiedzy historycznej, którego nie wszyscy mogą posiadać. To sprawia, że niektóre odniesienia i aluzje mogą pozostać niezrozumiałe.
"Ludzie Północy. Tom 1. Saga anglosaska" to dzieło, które nie pozostawia miejsca na kompromisy. Wood stworzył komiks, który wymaga od czytelnika nie tylko uwagi, ale też gotowości na skonfrontowanie się z nieprzyjemną prawdą o naturze ludzkiej. To nie jest lektura na spokojny wieczór. To zanurzenie w świat, gdzie każda decyzja może oznaczać życie lub śmierć, gdzie honor jest walutą, a przemoc - sposobem komunikacji.
Dla miłośników historii to pozycja obowiązkowa, dla fanów fantasy - lekcja tego, jak może wyglądać nordycka kultura pozbawiona mitologicznych ozdobników. Wood udowadnia, że prawdziwa historia może być bardziej fascynująca niż najbardziej wymyślne fantazje.
Sięgnijcie po ten tom, ale miejcie świadomość, że po lekturze świat będzie wydawał się nieco surowszy, a komiksy o wikingach w rogatych hełmach - śmiesznie naiwne. "Ludzie Północy" to nie jest banalna rozrywka. To doświadczenie, które zmienia perspektywę na całą epokę.
A ja osobiście mam ogromną nadzieję, że Egmont kiedyś wznowi całą trylogię i będzie dane mi przeczytać dwa pozostałe tomy.
Komiks został wydany przez wydawnictwo Egmont.
Tytuł: Saga anglosaska. Tom 1 (wydanie zbiorcze)
Seria: Ludzie Północy
Scenariusz: Brian Wood
Ilustracje: Dean Ormston, Danijel Zezelj, Davide Gianfelice i inni
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Format: 170x260 mm
Okładka: twarda
Ilość stron: 464 (kolor)
Rok wydania: 2018
Cena okładkowa: 119,99 zł