Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń. Komiks, który przytula serce

Zaskoczenie z katalogu Egmontu
Zdarza się, że przeglądając nowości wydawnicze, trafiamy na tytuł, który nie tylko wybija się formą i treścią, ale wręcz łamie nasze oczekiwania wobec konkretnego wydawcy. „Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń” to właśnie taki przypadek. Komiks, który zdawałoby się powinien wyjść spod skrzydeł wydawnictw takich jak Kultura Gniewu, Timof czy Mandioca, zaskakująco pojawił się w ofercie... Egmontu. I trzeba przyznać, że to ruch zaskakująco śmiały i jak najbardziej trafiony.
Opowieść o miękkości w twardych czasach
Scenarzysta Stéphane Grodet oraz rysownik Théo Calméjane stworzyli dzieło, które z humorem i melancholią wprowadza nas w świat tzw. „żywej poduszki”. Brzmi niedorzecznie? Owszem. Ale za tym groteskowym konceptem kryje się historia o samotności, bezsenności, potrzebie bliskości i próbie odbudowy godności w społeczeństwie, które ceni produktywność bardziej niż człowieczeństwo.
Głównym bohaterem jest Jean - były kierowca ciężarówki, zmagający się z bezrobociem, bólem pleców i bezsennością. Mieszka z partnerką Marianne i jej córką, w niedokończonym domu, który symbolicznie podkreśla jego zawieszenie między przeszłością a przyszłością. Dodatkowo przyczepa kampingowa mieszcząca piłkarskie pamiątki staje się odskocznią i samotnią głównego bohatera przed światem. Przełom w jego życiu następuje, gdy trafia na nietypowe ogłoszenie: „Szukamy osób cierpiących na bezsenność - oferujemy pracę”. Tak Jean zostaje Pillow Manem - człowiekiem, który za opłatą towarzyszy ludziom w zasypianiu, oferując im swoją obecność, ciepło, miękkość.
Jean i jego klienci - lustrzane odbicia emocji
Grodet portretuje Jeana z ogromnym wyczuciem - to nie ofiara losu ani błazen. To człowiek złamany przez system, który przez przypadek odkrywa w sobie coś, co ma wartość: zdolność do dawania innym poczucia bezpieczeństwa. Bohater przechodzi przemianę - od zrezygnowanego outsidera do mężczyzny, który odzyskuje wiarę w siebie i znajduje nową tożsamość. Ta transformacja nie jest jednak jednoznaczna ani pozbawiona bólu. W momencie, gdy prawda o jego pracy wychodzi na jaw, Jean musi zmierzyć się z gniewem Marianne i własnym poczuciem winy.
Klienci Pillow Mana to swoiste epitafia naszej cywilizacji - ludzie, którzy osiągnęli finansowy sukces, ale nie potrafią zasnąć bez czyjejś obecności. Każda z tych postaci, choć pojawia się często tylko na moment, zostaje zapamiętana jak fotografia z obcego życia, uchwycona tuż przed snem. Nie znajdziemy tu karykatur, lecz ludzi z krwi i kości, zranionych przez ambicje, samotność, społeczne maski. To nie ekscentrycy, lecz symbole emocjonalnych deficytów naszego świata.



Subtelna dramaturgia, naturalny rytm
Narracja Grodeta ma filmowy charakter nie tylko przez klarowną strukturę dramatyczną, ale również przez tempo opowieści. Sceny zmieniają się płynnie, przechodząc od komedii do intymnego dramatu. Szczególnie udane są dialogi: krótkie, precyzyjne, autentyczne. Często więcej mówi tu cisza niż słowa, zwłaszcza podczas sesji Jeana z klientami. Te momenty milczenia nabierają znaczenia i stają się pełnoprawnymi nośnikami emocji. Komiks doskonale balansuje między humorem a nostalgią. Jest to opowieść, która z jednej strony rozbawi, a z drugiej zatrzyma na chwilę refleksji.
Miękkość kontra męskość
Największą siłą „Pillow Mana” jest jego podskórna ambiwalencja. Czy Jean naprawdę pomaga? Czy jego praca nie jest przypadkiem formą samo-uprzedmiotowienia? Grodet nie daje łatwych odpowiedzi. Zamiast tego zadaje pytania, które długo rezonują w czytelniku. Czułość Jeana staje się tu kontrapunktem do klasycznie pojmowanej męskości - nie broni, nie buduje, nie rywalizuje. Leży. Jest. Słucha. A to w świecie, gdzie mężczyzna nadal ma być „twardy” jest rewolucyjne.
Komiks nie boi się poruszać tematów tabu: wstydu, intymności, zawodowego spełnienia w profesji, która kulturowo nie przystoi mężczyźnie. To historia o tym, że czułość nie ma płci. Że bliskość to nie luksus, lecz potrzeba. I że obecność drugiego człowieka - niekoniecznie kochanka, niekoniecznie terapeuty - może być jedynym, co trzyma nas na powierzchni.
Grafika, która koi i opowiada
Rysunki Théo Calméjane’a idealnie współgrają z tonem scenariusza. Jego kreska jest miękka, zaokrąglona, pełna płynnych linii. Nic tu nie kłuje, nie rani. Każdy kadr przypomina przytulny koc - minimalistyczny, ale pełen detali. Sceny w sypialniach są niemal sensualne w swoim spokoju. Calméjane potrafi operować kadrem z ogromną empatią. Pokazuje zbliżenia twarzy, oczy pełne zmęczenia, lekkie gesty, które zdradzają więcej niż monologi.
Paleta barw jest stonowana. Ciepłe, zgaszone kolory podkreślają intymność sytuacji. Dominują kolory pastelowe, błękity snu i przytłumione brązy. To świat cichy, domowy, bez jaskrawych kontrastów, jakby całość została przykryta ciepłym filtrem. Kolory nie konkurują z fabułą, lecz ją wspierają niczym przyjazny głos, który szepcze: „Jestem tu. Odpocznij”.
Symboliczne znaczenia – ciało jako azyl
Symbolika „żywej poduszki” to prawdziwy majstersztyk. Poduszka jako przedmiot staje się metaforą bliskości, bezpieczeństwa, zapomnianego rytuału wspólnego zasypiania. W świecie aplikacji medytacyjnych i bezdusznym tempie życia, ciało Jeana staje się czymś pierwotnym - dowodem, że człowiek człowiekowi może być nie tylko wilkiem, ale też... poduszką
Ten komiks nie daje się łatwo zaszufladkować. Nie jest to ani czysta komedia, ani dramat społeczny, ani komentarz do kryzysu męskości. To wszystko naraz i jeszcze więcej. To opowieść o kruchości, która przestaje być słabością, a staje się wartością. O pracy, która nie daje prestiżu, ale daje sens. I o tym, że miękkość może być rewolucyjna.



Podsumowanie – nie tylko do poduszki
„Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń” to komiks, który w cichy, delikatny sposób trafia w samo sedno. Bez krzyku, bez moralizowania, bez szokowania. To opowieść o nas śpiących z telefonem w dłoni, obudzonych, ale samotnych. Komiks, który otula nie tylko estetyką, ale i przesłaniem. Opowiada o świecie, gdzie bliskość stała się luksusem, a fizyczna obecność towarem deficytowym.
Grodet i Calméjane stworzyli dzieło niepozorne, ale głęboko poruszające. Jeśli szukacie historii, która nie tylko opowiada, ale też zadaje pytania i zostaje z Wami na długo sięgnijcie po „Pillow Mana”. To komiks, który naprawdę warto przeczytać. I przytulić.
Egmoncie proszę o zdecydowanie więcej takich komiksów!
Komiks został wydany przez wydawnictwo Egmont.
Tytuł: Pillow Man. Mężczyzna naszych marzeń
Scenariusz: Stéphane Grodet
Rysunki: Théo Calméjane
Tłumaczenie: Ernest Kacperski
Format: 216x285 mm
Okładka: twarda
Ilość stron: 224 (kolor)
Rok wydania: 2025
[Współpraca reklamowa] Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę opisanego komiksu.