Kiedy wyjazd na wieś zmienia się w piekło. Vicente Cifuentes udowadnia, że horror może być piękny. Recenzja "Murdervale"
Murdervale, czyli Dolina Morderstw. Brzmi jak idealna nazwa miejsca na wypoczynek dla faceta o zszarganych nerwach, prawda? Z takiego założenia wychodzą Sara i Victor, główni bohaterowie komiksu Vicente Cifuentesa o takim właśnie tytule wydanego przez Elemental.
Vicente Cifuentes to nazwisko, które wielu kojarzy z dynamicznymi planszami dla gigantów takich jak DC czy Marvel. Co się jednak stanie, gdy artysta na co dzień rysujący herosów w kolorowych trykotach postanowi zanurzyć się w gęstym mroku horroru? Odpowiedzią jest “Murdervale” - autorski projekt hiszpańskiego twórcy, który trafił na polski rynek dzięki wydawnictwu Elemental. Zamiast ratowania świata mamy tu walkę o zachowanie zmysłów, a zamiast superzłoczyńców – potwory rodem z najgorszych koszmarów sennych.

Głównym bohaterem opowieści jest Victor. Poznajemy go w nienajlepszym momencie życia - stres, problemy w pracy i napięta relacja z partnerką, Sarą, sprawiają, że mężczyzna jest kłębkiem nerwów. Sara, chcąc ratować ich związek i zdrowie psychiczne Victora, wpada na pomysł wyjazdu. Cel? Murdervale. Mała miejscowość, z której pochodzi rodzina Victora. Już sama nazwa (którą można tłumaczyć jako „Dolina Morderstw”) powinna zapalić w głowach bohaterów wszystkie czerwone lampki ostrzegawcze, ale - jak to w horrorach bywa - ciekawość i chęć ucieczki od codzienności wygrywają z rozsądkiem.

Początek komiksu jest mylący. Cifuentes buduje atmosferę powoli. Mamy piękne krajobrazy, senną atmosferę prowincji i hotel. Jednak sielanka szybko się kończy. Victor zaczyna doświadczać niepokojących wizji, a granica między jawą a sennym koszmarem zaczyna się zacierać. Czy to, co widzi, jest wynikiem jego chwiejnej psychiki i odstawienia leków, czy może w Murdervale naprawdę dzieje się coś złego?

Siłą scenariusza “Murdervale” jest niepewność i narastający, niepokojący klimat. Komiks mocno kojarzy mi się z grami z serii “Silent Hill”. Mamy tu podobny motyw: miejsce, które karmi się traumami bohaterów, materializując ich najgorsze lęki. Wioska, która za dnia wydaje się opustoszała i nieco dziwaczna, w "drugim wymiarze" zamienia się w piekło pełne groteskowych potworów. W centrum uwagi jest "sierociniec" prowadzony przed laty przez pewną hrabinę i los jej byłych podopiecznych.

Trzeba przyznać, że fabuła jest jest dynamiczna - tu nie ma nudnych przestojów. Początkowo autor buduje napięcie, ale kiedy już akcja ruszy już z kopyta, pędzi aż do samego finału. Z jednej strony to zaleta, bo komiks czyta się błyskawicznie ("na raz"), z drugiej - momentami chciałoby się, aby autor nieco zwolnił i pozwolił nam lepiej poznać mitologię tego miejsca. Niektóre wątki wydają się potraktowane nieco po macoszemu, ustępując miejsca akcji i walce o przetrwanie. Mimo to historia wciąga i nie pozwala oderwać się do lektury.

To, co wyróżnia "Murdervale" na tle wielu innych komiksów grozy, to warstwa wizualna. Vicente Cifuentes to artysta, który ma na swoim koncie prace dla gigantów takich jak DC czy Marvel, i to widać. Jego kreska jest czysta, precyzyjna, wręcz "superbohaterska". To ciekawy zabieg, bo zazwyczaj horrory kojarzą nam się z brudną, rozedrganą kreską i dużą ilością czerni (jak np. w dziełach Mike'a Mignoli).

Tutaj rysunki są ostre jak żyleta, a kolory nasycone. Czy to przeszkadza w budowaniu nastroju grozy? Zaskakująco - nie. Kontrast między "ładną" kreską a obrzydliwością potworów, które napotykają bohaterowie, działa znakomicie. Designy kreatur są pomysłowe i autentycznie niepokojące. Cifuentes świetnie radzi sobie też z pokazywaniem emocji na twarzach bohaterów - przerażenie Victora i determinacja Sary są niemal namacalne.
Doceń moją pracę i postaw mi kawę 😉
Wydawnictwo Elemental stanęło na wysokości zadania. Komiks został wydany solidnie, na dobrej jakości papierze, który świetnie podbija nasycone kolory Cifuentesa. Tłumaczenie jest naturalne, dialogi nie zgrzytają (co w horrorach jest kluczowe, by nie popaść w niezamierzoną śmieszność), a całość prezentuje się na półce bardzo estetycznie.
Dla kogo jest “Murdervale”? To pozycja obowiązkowa dla fanów horrorów, którzy szukają czegoś więcej niż tylko tanich "jump scare'ów". To komiks dla tych, którzy lubią historie o nawiedzonych domach, mrocznych rodzinnych sekretach i walce z własnymi demonami. Nie jest to może dzieło, które redefiniuje gatunek czy stanie się filozoficznym traktatem o naturze zła, ale jako solidny, trzymający w napięciu dreszczowiec sprawdza się wyśmienicie. Jeśli szukacie komiksu na jeden, intensywny wieczór, który zapewni Wam dreszczyk emocji i nacieszy oko świetnymi rysunkami - “Murdervale” będzie strzałem w dziesiątkę.