Temu, gadżety komiksowe i polskie prawo. Co grozi za kupowanie podróbek?
Trafiłem dziś na ciekawy artykuł, w którym opisano przypadek Włocha ukaranego za zakupy na Temu. Celnicy nałożyli karę, bo kupił podrobione artykuły z logo Disneya. Chińskie platformy pękają od kubków, plakatów i figurek z motywami komiksowymi. Czy to podróbki i czy możemy mieć kłopoty na granicy?

W naTemat ukazał się dziś artykuł o Włochu, który po zakupie na Temu tanich gadżetów z logo Disneya zapłacił grzywnę w wysokości około 2600 zł. To ciekawy case, bo pokazuje, jak łatwo wpaść w kłopoty, kupując „okazyjne” rzeczy z zagranicy. Pomyślałem o naszej, komiksowej bańce. Temu czy Aliexpress pełne są przecież kubków, plakatów, figurek, breloków czy naklejek z motywami popularnych superbohaterów czy znakami Marvela lub DC. Śmiem mieć podejrzenia 😉, że nie są to licencjonowane produkty. Czy zatem w Polsce grożą nam podobne problemy?

Jeśli zamawiamy paczkę spoza Unii i znajdują się w niej rzeczy naruszające czyjeś prawa — na przykład znaki towarowe i grafiki należące do wydawców — polska Krajowa Administracja Skarbowa może ją zatrzymać. Potem najczęściej następuje prosta ścieżka: przepadek zatrzymanych towarów i zniszczenie, a do tego koszty, które potrafią spaść na adresata. Kupowanie w dobrej wierze nie pomoże - raczej sprawy karnej nie będzie, ale paczka przepadnie, a pieniędzy nie odzyskamy.

W tle są dwie rzeczy. Po pierwsze, unijne przepisy pozwalające służbom zatrzymywać przesyłki z naruszeniami własności intelektualnej. Po drugie, praktyka: w Polsce KAS regularnie informuje o zatrzymanych podróbkach w przesyłkach z krajów trzecich. To nie jest teoria. To się po prostu dzieje. Problem w tym, że w morzu ofert trudno odróżnić towar faktycznie licencjonowany od „nawiązań” i omijania nazw w stylu „Iron for Man” zamiast „Iron Man”. Dla kolekcjonera czy po prostu fana to kusząca pułapka.
Co z naszym komiksowym podwórkiem? Na chińskich platformach pełno jest rzeczy z motywami, które kojarzą się z uniwersami Marvela i DC, a także z klasyką jak „Popeye” a nawet "Thorgal". Część ofert używa oficjalnych nazw i logotypów, część lawiruje opisami, które mają brzmieć znajomo, ale niczego nie deklarują wprost. Zdarzają się też produkty, które wyglądają jak fanarty: plakaty, naklejki, breloki. Czy to wszystko jest licencjonowane? Bez twardej informacji od sprzedawcy i producenta nie da się tego z góry założyć — a ryzyko na granicy ponosi odbiorca.

To nie znaczy, że trzeba rezygnować z gadżetów. Warto tylko kupować świadomie. Jeśli chcemy kubka z Kapitanem Ameryką, szukajmy sklepów działających w UE i producentów, którzy jawnie podają licencję. Jeżeli opis brzmi jak „zbohaterem”, cena jest podejrzanie niska, a wysyłka idzie z Chin, trzeba liczyć się z możliwością zatrzymania. Jeżeli przyjdzie pismo z KAS, można albo zgodzić się na zniszczenie, albo walczyć o zwolnienie towaru, próbując udowodnić jego oryginalność. W praktyce najczęściej kończy się na pierwszym scenariuszu, który bywa mniej bolesny dla portfela i nerwów.

Dodatkowe informacje:
• Unijne rozporządzenie 608/2013 pozwala celnikom zatrzymywać przesyłki naruszające prawa własności intelektualnej i stosować uproszczoną procedurę niszczenia małych przesyłek; koszty mogą być przerzucane. Wyjątek dla „bagażu osobistego na własny użytek” nie dotyczy paczek z e-sklepów.
• W Polsce handel podróbkami jest przestępstwem z art. 305 Prawa własności przemysłowej. Przepis dotyczy oznaczania towarów i „wprowadzania do obrotu”, więc typowy pojedynczy zakup „dla siebie” co do zasady nie podpada pod ten artykuł, ale większe ilości czy zamiar odsprzedaży już tak.
• KAS informuje, że po zatrzymaniu przesyłki odbiorca może zostać poproszony o zgodę na zniszczenie; jeśli nie wyrazi zgody, posiadacz praw może wszcząć sprawę. W praktyce konsument traci towar i pieniądze.