"Atos w Ameryce i inne historie". Jason. Recenzja komiksu

"Atos w Ameryce i inne historie". Jason. Recenzja komiksu

Jeśli lubisz komiksy nieoczywiste, groteskowe, odkrywające ludzkie przywary, to na pewno jesteś zadowolony, że Wydawnictwo Kurc już po raz trzeci sięga po norweskiego artystę Jasona i wydaje na nasz rynek kolejny tom jego komiksowych opowieści. Tym razem w nasze ręce trafił „Atos w Ameryce i inne historie” i jak zwykle wchodzimy w antropomorfizowany świat zwierząt, by przeżyć dziwne opowieści. Jeśli natomiast do tej pory jakimś cudem nie poznałeś twórczości Jasona, to masz okazję przekonać się, że w Norwegii mają dziwne poczucie humoru i komiksowej estetyki. A czy jest ono dobre czy złe? No cóż, mamy tu cały wachlarz odcieni szarości. Warto przekonać się samemu.


W epoce, w której komiks coraz częściej próbuje udawać kino, a emocje sprzedaje się w odcinkach niczym paczkę serialowych chipsów, Jason robi coś radykalnie innego - z filmu robi pogrzeb. Atos w Ameryce i inne historie to nie tylko zbiór sześciu opowiadań, lecz poniekąd nekrolog człowieczeństwa. To wiwisekcja. To opowieść o świecie, który rozpadł się nie z powodu wojny, ale przez cichą erozję sensu. Jason nie opowiada, jak świat się kończy. On pokazuje, jak powoli przestajemy to zauważać.

W tym zbiorze sześciu historii świat wygląda znajomo, ale coś w nim nie pasuje - jakby ktoś przestawił o kilka stopni oś rzeczywistości. Bohaterowie dryfują między codziennością a snem, między absurdem a rozpaczą. Każdy z nich czegoś szuka - szczęścia, odkupienia, sensu, ciepła drugiego ciała - i każdy odkrywa, że to, czego pragnie, jest już tylko wspomnieniem. Jason prowadzi ich przez szarą przestrzeń, gdzie śmiech miesza się z rezygnacją, a banalne gesty mają wagę ostatecznych decyzji.

To świat, w którym zwykły dzień może zamienić się w groteskowy koszmar, a niewinny żart odsłania ranę, która nigdy się nie zagoiła. Naukowcy igrają z życiem i śmiercią, zakochani z losem, starcy z własnymi mitami. Wszyscy próbują nadać sens temu, co nie ma sensu – i przegrywają, ale z godnością, która boli.

Jason tworzy galerię postaci, które wyglądają jak zwierzęta, a zachowują się jak ludzie po końcu świata. Ich oczy są puste, ale ich dusze wciąż się szarpią. W jednej opowieści czai się groteska, w innej liryzm, w kolejnej chłód egzystencjalnego horroru. Razem układają się w mozaikę - w obraz świata, który już dawno się wypalił, ale wciąż dymi.

Mnie najbardziej zaciekawiło opowiadanie „Kot z nieba”. Ta nowela działa jak fragment snu po alkoholu - mroczna w odbiciu, mdła w tonie. Jason tu sięga po autoekspozycję: bohater to kot-artysta, który występuje, pije, upokarza się i kocha. Wydarzenia są tu mniej dramatyczne niż psychicznie obciążające: upadki, publiczne kompromitacje, samotność wśród ludzi i zwierząt. Narracja na pozór spokojna, ale „z tyłu” tli się napięcie tej codzienności, która zdaje się zjadać bohatera od środka.

Pozostałe historie mniej lub bardziej odkrywają przed nami różne oblicze życia, niekoniecznie od pozytywnej strony.

Jason oczywiście po raz kolejny sięga po antropomorfizację. Dlaczego artysta tak uparcie rysuje zwierzęta? Bo wie, że człowiek przestał wierzyć człowiekowi.
Ludzie ze zwierzęcymi twarzami pozwalają mówić prawdę, której ludzkie postaci nie uniosłyby bez śmieszności. To metafora: instynktu, strachu, dzikości, której nie umiemy w sobie zaakceptować.

W świecie Jasona antropomorfizacja nie służy estetyce. To moralna zbroja. Dzięki niej można mówić o emocjach, które w czystej ludzkiej formie byłyby nie do zniesienia. Zwierzęta zdejmują z nas wstyd. Pozwalają przeżyć cudze dramaty tak, jakby były nasze. Ich kamieniste, stoickie i pozbawione wyrazu twarze pozwalają na większą identyfikację czytelnika z postaciami.

Często bohaterowie grają milcząc. To milczenie pozostawia czytelnikowi większe pole interpretacji. Jason nie ufa słowom. Dla niego cisza to nie brak komunikatu -to jego najwyższa forma. Jego bohaterowie nie wygłaszają monologów, nie tłumaczą swoich decyzji, nie szukają usprawiedliwień. Patrzą. Bez słów. Czasem tylko przestępują z nogi na nogę, jakby próbowali znaleźć właściwe miejsce we własnym życiu. W ich milczeniu kryje się cała prawda o nich.

Sceny, w których postać patrzy w lustro, przez okno, w dal - to u Jasona coś więcej niż chwile refleksji. To momenty, w których czytelnik zostaje sam na sam z ich duszą, zmuszony samemu dokończyć zdanie, którego autor nie wypowiedział. Każdy gest, każde spojrzenie ma tu wagę słowa. To cisza, która mówi więcej niż jakikolwiek dialog.

Bohaterowie istnieją pomiędzy słowami - jak duchy, których nie da się uchwycić w definicji. Nie są przewodnikami ani ofiarami. Są odbiciami. Każdy z nich przypomina nas, gdy patrzymy w lustro i unikamy własnego spojrzenia.

W tym właśnie tkwi geniusz Jasona: w odwadze, by nie dopowiadać. W przekonaniu, że cisza jest bardziej ludzka niż słowo. Że czytelnik musi sam odkryć, dlaczego koń się uśmiecha, dlaczego Atos wraca do Ameryki, dlaczego ktoś wpatruje się w niebo, jakby czekał na cud, którego nie będzie. To w tych niedopowiedzeniach pulsuje życie. I to one czynią z jego zwierzęcych postaci najbardziej ludzkich bohaterów współczesnego komiksu.

Scenariusze Jasona są jak zegarki bez wskazówek - działają, choć nie wiadomo, która godzina. Nie ma tu klasycznej dramaturgii. Historie zaczynają się nagle, kończą bez punktu kulminacyjnego, a jednak każda z nich zostawia ślad, jak blizna po czymś, co nie powinno się wydarzyć.

Warstwa graficzna Atos w Ameryce i inne historie jest tak precyzyjna, że niemal wibruje pod palcami czytelnika. Kreska Jasona jest oszczędna, a zarazem ekspresyjna - każda linia ma znaczenie. Obrazy są surowe, chłodne, przesiąknięte poczuciem dystansu i samotności; nie ma tu miejsca na nadmiar, wszystko jest podporządkowane budowaniu napięcia.

Kolory są językiem emocji. Jason operuje paletą stonowaną, pastelową. Ta subtelna gra barw sprawia, że sceny pełne ciszy stają się gęste od napięcia, a momenty dramatyczne niemal wyrywają się z kart.

Kadrowanie w komiksie jest jak montaż filmowy. Jason bawi się rytmem narracji, przeplatając panoramy, w których bohater tonie w przestrzeni, z bliskimi planami, które zamykają czytelnika w intymnej więzi z postacią. Przejścia między kadrami działają jak sceniczne światło - kierują wzrokiem, budują napięcie i pozostawiają miejsce na domysły. Czasem jeden ruch bohatera zajmuje kilka stron, tworząc moment niemal medytacyjny, a czasem szybkie cięcia przyspieszają rytm i wprowadzają dezorientację.

Jason doskonale wykorzystuje kontrasty: między detalem a pustką, bliskim planem a horyzontem, ruchem a bezruchem. W jego świecie cisza jest równie gęsta jak cień, a samotność bohaterów bije z każdej planszy. Nawet najmniejszy gest - drżenie ucha, odwrócone spojrzenie - niesie w sobie emocję, która potrafi zatrzymać czytelnika na dłużej.

Całość sprawia wrażenie filmu wyreżyserowanego z niezwykłą dbałością o każdy detal. Obrazy Jasona wciągają i hipnotyzują, trudno od nich oderwać wzrok. Każda strona pulsuje chłodem i napięciem, a jednocześnie zachwyca prostotą i elegancją. To komiks, w którym język wizualny mówi więcej niż słowa, wciągając czytelnika w świat pełen niedopowiedzeń, melancholii i subtelnego niepokoju.

„Atos w Ameryce i inne historie” zachwyca konsekwencją wizualną, precyzją rysunku i wyważoną grą kolorów, ale wymaga też cierpliwości i otwartości. Ogromną zaletą jest mistrzowskie posługiwanie się obrazem - kadry, kolory, rytm narracji i dynamika scen tworzą własny język, którym Jason przemawia z niezwykłą wrażliwością. Cisza i milczenie postaci mają tu większą moc niż jakiekolwiek dialogi, a groteska przenika się z melancholią w sposób naturalny i hipnotyzujący.

Wadą może być dla niektórych brak tradycyjnej fabuły i wyraźnego punktu kulminacyjnego. Historie urywają się, bohaterowie dryfują bez wyraźnego celu, a akcja płynie w swoim własnym rytmie. Czytelnicy przyzwyczajeni do klasycznej dramaturgii mogą poczuć się zagubieni. Ale dla tych, którzy potrafią odnaleźć sens w niedopowiedzeniach, w subtelnych gestach i milczeniu, właśnie w tym kryje się geniusz Jasona.

Ten komiks wnika pod skórę. Śmiech miesza się tu z goryczą i smutkiem w sposób niemal namacalny. To lektura wymagająca, bez łatwych odpowiedzi i szybkich emocjonalnych zastrzyków. To opowieść dla tych, którzy chcą poczuć, jak świat wymyka się spod kontroli, a człowieczeństwo staje się bardziej obserwacją niż słowem.

Nie trzeba znać wcześniejszych dzieł Jasona, żeby dać się wciągnąć w jego świat. Wystarczy ciekawość i odwaga, by zanurzyć się w opowieść, która zostaje w głowie jeszcze długo po zamknięciu ostatniej strony. To lektura, która potrafi zmienić sposób patrzenia na komiks i codzienność - nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się jedynie historią o ludziach-zwierzętach. Pod powierzchnią kryje się jednak prawda o człowieku. Jeśli pozwolisz sobie wejść w tę ciszę, zobaczysz, że Jason nie tylko opowiada historie, ale uczy nas patrzeć na świat.

Jesień to idealny czas na tę lekturę. Z kubkiem czegoś ciepłego w ręku, przy blasku lampy, „Atos w Ameryce i inne historie” pozwoli ci zatrzymać się i spojrzeć na codzienność z zupełnie innej perspektywy. To doświadczenie, które zostaje z tobą na długo.

Komiks został wydany przez wydawnictwo Kurc.
Tytuł: Atos w Ameryce i inne historie
Scenariusz i ilustracje: Jason
Kolory: Hubert
Tłumaczenie: Jakub Syty
Format: 165x235 mm
Okładka: miękka
Ilość stron: 192 (kolor)
Rok wydania: 2025
Cena okładkowa: 85 zł

[Współpraca reklamowa] Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Kurc. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę opisanego komiksu.