"Traum 1999". Tomáš Motal. Recenzja komiksu

Zamknij oczy. Wydaje ci się, że śnisz — ale to tylko złudzenie. Bo sen nie zawsze przychodzi po zmroku. Czasem sączy się powoli, w biały dzień, przez pęknięcia w rzeczywistości. Wkrada się w oddech, w drżenie dłoni, w ten moment, gdy nie wiesz już, czy coś się wydarzyło, czy dopiero ma nadejść. Trauma rodzi się właśnie tam — na styku jawy i koszmaru. W miejscu, gdzie myśl o przebudzeniu staje się pułapką, a wspomnienia mają smak rdzy i mleka. I wtedy zaczynasz rozumieć: to, co nazywasz życiem, może być tylko przedłużonym snem... z którego nikt się jeszcze nie obudził.
Szczerze przyznam, że nie znam się zbytnio na czeskich komiksach. Owszem, w przeszłości przeczytałem ich kilka, ale dalej to dla mnie świat zza… czeskiej zasłony. Tym bardziej ucieszyłem się z niedawnych zapowiedzi wydawnictwa Centrala i po przeczytanych „zajawkach” nabyłem od razu, jak się tylko pokazał komiks o przewrotnym tytule Traum 1999. Dlaczego przewrotny? Bo Traum łączy słowa „sen” i „trauma”, a autor powyższego komiksu, Tomáš Motal, zrobił to wręcz fenomenalnie!
Traum 1999 to wydanie zbiorcze luźno powiązanych ze sobą sześciu historii. Ukazywały się one na przestrzeni wielu lat, a na potrzeby wydania zbiorczego część z nich została zremasterowana i poprawiona. Już na pierwszy rzut oka miałem trochę mieszane uczucia. Niby bardzo ładne, wielkoformatowe wydanie, ciekawie zdobiona okładka z obu stron, ale… okładka jest z otwartym grzbietem (tzw. szwajcarskim), co w połączeniu z miękką formą pozostawia nam mocne zapytanie: czy i jak długo ten komiks nam przetrwa. Osobiście nie jestem fanem takich rozwiązań, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. I jak wiadomo — nie oceniaj książki po okładce :) a to, co jest w środku, powala i to dosłownie!
Po przejrzeniu pierwszych kilkunastu stron z grafikami, które przedstawiają nam bohaterów zawartych opowieści (co jest fajnym i miłym dla oka zabiegiem), zaczynamy wchodzić w mocno porąbany świat Motala. Oczywiście wszystkie historie dzieją się na terenie Czech/Czechosłowacji i obejmują okres od 1968 do 2019 roku.


Już pierwsze opowiadanie, Płód, mocno zaburzy nam świadomość. Mamy zakapturzonych członków jakiejś nieznanej sekty oraz skrępowaną rodzącą kobietę. Dookoła świnie, mroczne inkantacje i… to, co się dzieje na następnych stronach, mocno wybija nas z naszej rzeczywistości. A w tle dowiadujemy się o najeździe wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Trochę mi to przypominało nasz Wydział 7.
Następna opowieść, Stopka, zmusza nas do zmiany ułożenia komiksu z pionowego na poziomy, co może nam trochę utrudnić techniczne czytanie tekstu, ale przyznam, że to ciekawy zabieg autora. Tu poznajemy historię jednego literata, który w spadku dostaje posiadłość po zmarłym wujku. Akcja toczy się już 30 lat po pierwszej opowieści i tak, zaskoczy nas pewnym powiązaniem ze wspomnianą historią. Tutaj (jak i w następnych nowelach) co uważny czytelnik wyłapie nawiązania do popkultury XX wieku. Oczywiście historia literata nie przypomina, broń Boże, nudnego życia, a jest mocno pokręcona!


Pozostajemy w 1998 roku i wracamy do pionowego układu (i tak już zostanie do końca). Przed nami Huragan Manekin — krótka opowieść o życiu muzyka zespołu Manequine. Traumy, uzależnienia, pokazanie prawdziwego żywota gwiazdy punk-alternatywnej sceny muzycznej. Okraszone mocno zaskakującymi zwrotami akcji.
1999 rok i Na końcu drogi krzyżowej — to już w ogóle jazda bez trzymanki. Mamy tu aktora filmów porno, a w tle coś, co nieuchronnie zbliża się nie z tego świata. I media oraz politycy, którzy wszystkich dookoła okłamują.
Na kilkunastu następnych stronach pojawiają się ciekawe, luźne grafiki czeskich artystów, które przedstawiają obrazy związane z fabułą komiksu. Ciekawy przerywnik, który „uspokaja” czytelnika podczas lektury.
I idziemy w przyszłość do 20?? roku. Matka Natura to najkrótsza historia — zaledwie pięciostronicowa, bez dialogów, wprowadzająca nas do finału komiksu.
Lądujemy w 2019 roku, a przed nami Cuda zdarzają się w dzień zstąpienia z nieba. Poznajemy tu historię pewnego kaznodziei, którego wiara wystawiona jest na duży sprawdzian, bo ziemię najechały tajemne siły z kosmosu, a po okolicy przemieszcza się tajemniczy zabójca.
Komiks kończy galeria dyskografii, m.in. zespołu Manequine. I po zakończeniu lektury zastanawiamy się: „Co tu się właśnie odjaniepawliło?”


W Traum 1999 struktura scenariuszy przypomina labirynt, w którym bardzo ciężko znaleźć drogę wyjścia. Motal odrzuca liniowość na rzecz fragmentaryczności, snuje historie jakby były napadami sennymi — nagłe przebłyski, przerwy, zaniki. To narracja, którą trzeba odkorkować, bo ona sama nie dopuszcza łatwo do siebie czytelnika — jest chłodna i kalkulująca. Sposób budowy historii jest paradoksalnie precyzyjny: każdy element wydaje się improwizacją, lecz całość kręci się wokół nieuchwytnego szkieletu, który dopiero po ponownym przeczytaniu zaczyna układać się w sens.
Dialogi są oszczędne i brutalne. Gdy występują, niosą ze sobą ciężar metafor i niedopowiedzeń. Rzadko ktoś mówi tu, co myśli; częściej słowa są narzędziami, które powodują urazy i otwierają rany. Narrator niewiele nam wyjaśnia, prowadzi, ale nie tłumaczy; jest prowodyrem, który podrzuca tropy, a potem odwraca się i znika. To narracja, która wymaga współudziału — czytelnik musi sobie poskładać mocno rozjechane puzzle w całość.
Nie są to historie poprawne fabularnie w tradycyjnym znaczeniu; są to sny narysowane, sny naskrobane, sny, które często są ucieleśnieniem koszmarów. To nie są Czechy „Krecika i sąsiadów”, to Czechy najechane przez Junjiego Ito.


Warstwa graficzna omawianego komiksu to bezkompromisowa, wizualna kontynuacja jego tytułowej ambiwalencji — snu i traumy. Motal nie bawi się w kolorowe pocieszenie; serwuje czytelnikowi czystą, brutalną czerń i biel, która staje się krwistym medium dla delirycznych wizji i nieprzepracowanych lęków.
Artysta jest mistrzem światłocienia, gdzie ostre, padające cienie nie tylko modelują przestrzeń, ale przede wszystkim budują klaustrofobiczną, paranoiczną atmosferę. Rysunek jest często surowy, niemal brudny, co potęguje wrażenie, że świat przedstawiony jest w stanie permanentnego rozkładu. Kreska jest dynamiczna, czasami niemal nerwowa, doskonale oddając wewnętrzny niepokój i przyspieszone tętno narracji. Detal nie służy tu dekoracji, lecz horrorowi — wykrzywione twarze, surrealistyczne scenerie i echa trywialnej popkultury zderzają się, tworząc niepokojący kolaż, który ma za zadanie widza nie uspokoić, lecz wytrącić z równowagi.
Motal traktuje każdą planszę jak unikatowy, emocjonalny kadr. Układy stron są dalekie od nudnej regularności; kadry często się deformują, wykraczają poza ramy, naśladując chaos sennych majaków. To graficzny ekwiwalent psychozy, w której jedynym azylem jest mrok, a światło przynosi ból i objawienie potworności. Kadrowanie artysty jest eksperymentem: jedne strony to monumentalne panele, które czytasz jak fresk, inne to sekwencje mikro-ram, które przyspieszają rytm i przytłaczają szczegółem. Ta gra formatem sprawia, że tempo książki samo się zmienia — najpierw wolno, jak bicie serca, potem nagły sprint.
Ilustracje Motala to mocne, bezlitosne uderzenie wizualne, które czyni komiks obowiązkową pozycją dla każdego, kto szuka w dziewiątej sztuce nie tylko rozrywki, ale i pogłębionego, mrocznego katharsis. To grafika, którą z pewnością czytelnik zapamięta.


Traum 1999 to dzieło, które potrafi obezwładnić, ale też potknąć się o własną śmiałość. Momentami fragmentaryczność zamienia się w chaotyczność i czytelnik może poczuć, że chce być prowadzony bardziej konsekwentnie. Słabości wynikają z fragmentaryczności scenariusza. Niektóre wątki pozostają zaledwie zarysowane, powtarzające się motywy momentami przytłaczają, a brak linearności może frustrować czytelnika oczekującego klarowności. Chaos fabularny bywa zarówno narzędziem, jak i przeszkodą.
Mimo tych niedociągnięć, komiks pozostaje dziełem oryginalnym i silnym, które wciąga w rytmy snu i traumy, zostając w pamięci na długo po odłożeniu tomu.
Od siebie mogę śmiało polecić Wam omawiany komiks. Jeśli lubicie pokręcone i nieoczywiste historie na pograniczu grozy, opakowane w bardzo ciekawą warstwę graficzną, to musicie sięgnąć po te historie!
Uwaga: komiks nie jest przeznaczony dla dzieci!
Komiks został wydany przez wydawnictwo Centrala.
Tytuł: Traum 1999
Scenariusz i rysunki: Tomáš Motal
Tłumaczenie: Gabriela Gańczarczyk
Format: 223x315 mm
Okładka: miękka
Ilość stron: 228 (druk czarno-biały)
Rok wydania: 2025
Cena okładkowa: 169,00 zł